niedziela, 23 lutego 2014

11. See Though The Scrap Of The My Life

- Córciu my musimy wyjść. Mamy obiad z moim szefem. Zostaniesz z Davidem my będziemy potem. Pieniądze są w kuchni na stole i jak byś czegoś potrzebowała to dzwoń, dobrze?- Mama przeczesała ręką moje włosy i ucałowała w czoło. W odpowiedzi tylko pokiwałam głową i dalej leżałam w swoim łóżku, oglądając "Ostatnią Piosenkę" w telewizji. 
Wczorajszy dzień przespałam. Budziłam się tylko żeby coś zjeść, albo skorzystać z łazienki. Przez chwilę rozmawiałam z Davidem, bo zauważyła, że jest zdenerwowany i miał podbite oko. Nie chciał mi nic powiedzieć, ale przyzwyczaiłam się do tego, bo przecież jestem ostatnią osobą, która się wszystkiego dowiaduje. Tak właściwie to nikt mi nic nie mówił. Wszystko muszę wyciągać siłą. Teraz nawet Tiffany nic mi nie mówi. Praktycznie nasze rozmowy polegają na  "Co tam u Ciebie słychać?" i "Jak z Fredro?". Strasznie się oddaliłyśmy od siebie. Nie chcę osądzać Fredro, ale to wszystko zaczęło się, kiedy zaczęła się z nim spotykać. Ma zły wpływ na nią, ale jeżeli Tiffany jest szczęśliwa, nie będę się wtrącać w jej życie...
- Hej, mała zamierzasz dziś wstać?- Do pokoju wszedł David i usiadł na skraju mojego łóżka. Usiadłam na przeciwko chłopaka i zatrzymałam lecący film.
- Nie wiem, nie czuję się jeszcze najlepiej. Ten cholerny nos cały czas mnie boli, przez co czasami kręci mi się w głowie.- Złapałam za mój nos i przejechałam placem w złóż jego linii.
- Jak sobie chcesz. Ja jadę na miasto, jak chcesz to możesz ze mną jechać?
- Nie dzięki. Raczej zostanę w domu. Może później przejdę się na spacer ale to na tyle. Baw się dobrze.- Ucałowałam przyjaciela w policzek i po chwili wyszedł. 
Z powrotem ułożyłam się w łóżku i puściłam film. Uwielbiałam go. Mimo, że oglądałam go miliard razy zawsze na nim płaczę. Jest to najlepszy film jaki kiedykolwiek oglądałam. 
Bamp Bamp
Sięgnęłam po swój telefon i zobaczyłam wiadomość od Justina.

 Nie miałem okazji Cię przeprosić. Dasz się gdzieś wyciągnąć?

Szybko wystukałam na ekranie odpowiedź i wysłałam ją Justinowi.

Przecież to był wypadek. Dostałam niechcący. A co do wyjścia to nie mam ochoty. Nos cały czas mnie boli.

Ok. Ale następnym razem nie odpuszczę. Zdrowiej Księżniczko i jeszcze raz przepraszam. xoxo

Głupio się uśmiechnęłam do ekranu i wysłałam  Justinowi uśmieszek. Głupia emotikonka,  a sprawia, że się uśmiecham, ale my tak dziewczyny mamy, że cieszymy się z głupich rzeczy takich jak te.
Wygramoliłam się z łóżka i zeszłam do kuchni. Na stole były pieniądze, o których mówili rodzice. Sięgnęłam do szafki, by znaleść coś słodkiego. Znalazłam ostatnią paczkę oreo, jedną czekoladę i cole. Wzięłam swoje zapasy i powróciłam do łóżka. 
- No to zaczynamy.- Otworzyłam czekoladę i zaczęłam ją jeść jak  batonika. Innym mogłoby się wydawać, że to jest dziwne, i że jest za słodkie. Ale dla mnie nie. To była zwyczajna rzecz, jak dla mnie.

~*~

Było już dość późno Davida i rodziców nadal nie było. David był na mieście, a potem napisał, że jedzie na imprezie, a rodzice zasiedzieli się na obiedzie. Siedziałam sama w domu, oglądając filmy. Postanowiłam obejrzeć "Obecność". Okropnie się bałam, ale i tak lubiłam oglądać horrory. Pewnie sąsiedzi słyszeli niekiedy moje krzyki, ale nie obchodziło mnie to. Film w końcu się skończył, a ja jeszcze ze strachem poszłam do łazienki wziąć prysznic. Nie powiem strasznie się bałam. Też tak macie, że jak obejrzycie jakiś horror to czujecie czyjąś obecność? Tak. Właśnie tak miałam. Przy każdym roku czułam, że ktoś mnie obserwuję. Ręcznikiem zawinęłam swoje ciało i poszłam do pokoju po piżamy. Wróciłam do łazienki i się przebrałam. Zanim weszłam do ciemnego pokoju, otworzyłam na oścież drzwi i pobiegłam zapalić światło w pokoju, a potem wróciłam do łazienki zgasić tam światło. Chyba nie tylko ja mam tak, że gdy się boję ciemności po prostu biegam od jednego włącznika światła do drugiego. Weszłam do łóżka, by ułożyć się do spania, gdy usłyszałam tak, jak by ktoś był przy moim pokoju. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju, ale nikogo nie było. Znów usłyszałam czyjeś kroki i cichy głos. Serce miałam w gardle z przerażenia. Zapaliłam lampkę, ale dalej nic nie widziałam. 
Ktoś zaczął pukać do okna od balkonu. Strasznie bałam się tam podejść do tego okna, bo kto by miał mnie odwiedzać o 22 wieczorem? Ostrożnie podeszłam do okna i zobaczyłam czyjąś sylwetkę w kapturze. 
- Bethany otworzysz czy mam tutaj stać tak całą noc?- Osoba podeszła bliżej okna i ponownie zapukała w szybę.
- Justin ty jesteś chory?! Nie mogłeś napisać czy coś? Jestem sama nawet nie wiesz jak się bałam! Myślałam, że to jakiś zabójca czy pedofil.- Z moich ust wyszedł dźwięk frustracji. Tupnęłam nogą w podłogę i patrzyłam na Justina, który był rozbawiony całą tą sytuacją.- Z czego ty się śmiejesz?
- Z Ciebie.- Odpowiedział, chowając ręce za plecami.
- Po co tu przyszedłeś o 22? - Zapytałam nadal, trzymając swoje ręce na piersi. Złość po woli zemnie uchodziła, ale nadal moje serce biło jak szalone.
- Okej jak nie chcesz żebym tutaj był to mogę sobie iść.- Justin zaczął wycofywać się do barierki balkonu. Złapałam go za rękaw do bluzy i przyciągnęłam do siebie.
- Wchodź.- Przepuściłam go, żeby wszedł do pokoju. Ten nadal trzymał ręce za plecami i szedł tak, żebym nie widziała co trzyma z tyłu. Zaśmiałam się sama do siebie i także weszłam do pokoju. Zamknęłam drzwi upewniając się, że na pewno są one zamknięte.
- Justin cc-o  tt-o?- Odwróciłam się w stronę chłopaka.  Moja twarz spotkała się z bukietem czerwonych róż. Moje oczy znacznie się rozszerzyły, a usta upadły na dół. Wyglądałam jak ryba z kreskówek, która się przestraszyła.
- To dla Ciebie. Chciałbym Cię przeprosić za Twój nos. Czuję się winy za to wszystko.- Bieber wręczył mi kwiaty, które teraz był w moich dłoniach.
- Justin nie trzeba było. Mówiłam przecież że to był wypadek.- Złapałam jeden kwiat i zaczęłam go wąchać, jednocześnie czując jak moje policzki robią się różowe. Może wydać się to dziwne, albo i nie ale nigdy nie dostałam kwiatów od chłopaka od tak. Wiadomo jakieś bukieciki od przyjaciół, taty i dziadka to tak, ale w innej sytuacji to nie.
- Uwierz że trzeba było.-Justin odebrał ode mnie kwiaty i położył je na biurku.- Mówiłaś, że jesteś sam w domu.
- Tt-a-kk.- Wyjąkałam, czując ciepło Justina na swojej szyji.
- Może byśmy to wykorzystali.- Chłopak nachylił się do mojego ucha i pocałowała płatek ucha. Przez ciało przeszedł mnie dreszcz, a nogi się ugięły przez co objęłam mocniej Justina w ramionach.
- W każdej chwili ktoś może wrócić do domu.- Odsunęłam się od Justina ze strasznie wielki trudem. Pewnie wiecie jak ciężko oprzeć się chłopakowi, który się wam podoba i do tego strasznie pociąga, a jeśli nie to sobie to wyobraźcie. To tak jak by dwa magnezy były strasznie do siebie przymocowane i jeden z nich nie można oderwać od drugiego.
- Nie psuj chwili.- Justin ponownie się do mnie zbliżył i lekko musnął moje usta. Niestety teraz nie mogłam się powstrzymać i powtórzyłam ruch chłopaka. Pocałunek przeszedł dalej. Nasze języki walczyły o dominacje...
- Córciu już jesteśmy. Zejdź na dół mamy coś dla Ciebie.- Do domu wrócili rodzice. Czy oni zawsze musza psuć taką chwilę? Razem z Justinem oderwaliśmy się od siebie. 
- Lepiej będzie gdy już pójdę.- Justin otworzył okno podszedł jeszcze do mnie i musnął mnie w policzek po czym wyszedł.
Zamknęłam okno, poprawiłam swoją bluzkę i zeszłam do rodziców.
- O co chodzi?- Spytałam, wchodząc do kuchni.
- Oh jak dobrze, że jeszcze nie śpisz.- A jak mogłam nie spać skoro weszliście do domu zaczęliście mnie strasznie głośno wołać? A po za tym popsulićie pocałunek z Justinem?- Ostatnio myśleliśmy z tatą o Tobie i o Twoich wynikach w szkole. Są bardzo dobre. Postanowiliśmy, że damy Ci mały prezent na tą okazje. Mieliśmy dać Ci to za dwa tygodnie, na zakończenie roku, ale wiesz, że nie wytrzymałabym tyle. Masz rozpakuj to.- Mama wręczyłam mi małą torebeczkę. Była one ze sklepu Ntinga. Był to strasznie drogi sklep. Biżuteria tam kosztowała fortunę. Spojrzałam niepewnie w stronę rodziców, a mam tylko kiwnęła głową, abym otworzyła pudełeczko. Spojrzłam jeszcze raz na twarze moich rodziców. Tata tak samo jak i mam byli bardzo szczęśliwi. Włożyłam dłoń do torebeczki i wyjęłam kwadratowe pudełeczko i delikatnie je otworzyłam.
- Mamo przecież to kosztowało fortunę nie możecie na mnie wydawać swoich ostatnich pięniędzy tylko za to, że ukończyłam szkołę z dobrymi wynikami.- W pudełeczku była srebrna bransoletka z małymi diamencikami po bokach. Na środku wisiał mały lew.
- Nie przesadzaj, a zresztą wiemy na co mamy wydawać pieniądze.- Odpowiedział mój tata, patrząc na zawieszkę na bransoletce. Moje usta delikatnie się poruszyły. Nie mogłam nic powiedzieć, bo byłam pod wielkim zachwytem.
- Wybraliśmy lwa, żeby mówił Ci, że pomimo wszystko zawsze masz być silna. - Mama podeszła do mnie i przytuliłam mnie. Odwzajemniłam jej uścisk, po chwili, podchodząc do mojego taty. Podziękowałam im i wróciłam do swojego pokoju.
Siedziałam na łóżku i przyglądałam się bransoletce, która była juz na mojej dłoni.- Będzie mi przypominać, że zawsze pomimo wszystko mam być silna.-powtórzyłam słowa mamy i przejechałam kciukiem po zawieszce, jaką był lew. Położyłam się do łóżka i starałam usnąć.

~*~

Jeszcze tylko ostatnia godzina i w  końcu wrócę do domu. Każdy patrzył na jeszcze trochę spuchnięty nos przez co czułam się jeszcze bardziej zażenowana. Rano nałożyłam na niego sporą ilość korektora, ale i tak było widać, że jest spuchnięty i siny. Muszę przeżyć ten cholerny w-f i wrócę do mojego pokoju, gdzie będę mogła zanurzyć się w moim łożu i spać cały dzień. Dobrze, że są to ostatnie tygodnie tego piekła. Za dwa tygodnie wakacje, będę mogła spać do późna, wracać późno, spotykać się z przyjaciółmi, imprezować no i wyjechać do  San Francisco. Niedawno wysłałam list do uczelni w Kalifornii. Od dziecka marzyłam, by tam dalej się uczyć. Obiecałyśmy sobie z Kellsey, że pójdziemy tam razem, poznamy jakiś przystojniaków, wyjdziemy za nich i będziemy żyły szczęśliwe. Ale najwidoczniej los miał inne plany. Nigdy nie rezygnowałam ze swoich planów przez to wszystko co się stało. Wiem, że Kellsey nie pozwoliła by mi niszczyć marzeń, przez nią chociaż wiem, że będzie to bolało na myśl, że ona miała być tam ze mną...
Bemp Bemp
Z mojego telefonu wydobył się dźwięk essemesa. Wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i przejechałam kciukiem po ekranie. Była to wiadomość od Justina.

O której kończysz szkołę?

Szybkim ruchem odpisałam nadal, kierując się do szatni szkolnej.

Za godzinę mam jeszcze w-f. :(

To debrze będę na Ciebie czekał przed wejściem.

Schowałam telefon do kieszeni, bo rozległ się dzwonek. Weszłam do szatni, gdzie dziewczyny zaczęły się przebierać. Wstydziłam się pokazywać swoje ciało. Inne dziewczyny miały wspaniałe ciało, a ja agh szkoda gadać. Szybko wzięłam koszulkę na w-f i spodenki i nałożyłam je na siebie. Włosy związałam w kucyk i wyszłam z pomieszczenia, kierując się na sale. Po chwili reszta dziewczyn zaczęła wychodzić z szatni. Każda z nich miała obcisłe spodenki i krótkie bluzki. Nie bez powodu bo dziś mieliśmy mieć zajęcia z chłopakami. Na sale weszła trenerka.
- Wychodzimy wszyscy na boisko dziś trochę pobiegamy.- Nie chętnie doszłam do drzwi. Nienawidziłam biegać. Jedna z najgorszych rzeczy jakie mogłabym robić na w-f. Kosz, siatkówka, ale nie biegi. Przecisnęłam się przez drzwi i usiadłam na ławce.
-Panno Grose juz jesteś zmęczona. Nawet nie zaczęliśmy ćwiczyć, a Ty już siedzisz. Wstawaj, albo będziesz biegać za karę.- Przewróciłam oczami i ustałam w szeregu. Inne dziewczyny nadal chichotały i poprawiały swoje spodenki by  bardziej było im widać dupy. Nauczycielka sprawdziła obecność i zaczęłyśmy biegać.
Musze przyznać kondycji ja nie miałam. Zawsze jakoś się wymigałam od nie ćwiczenia, ale nie tym razem. Biegłyśmy już 5  kółko, a ja już miałam zadyszkę. Chciałam na chwilkę ustać, ale rozległ się dźwięk gwizdka.
- Bethany biegaj dalej, albo na prawdę zostaniesz po lekcji i będziesz biegać.- O.  Mój. Boże to jakiś cud, ta małpa użyła mojego imienia. 
Uśmiechnęłam się i biegłam dalej. Chłopacy tak samo biegali w kółko. Dziewczyny kręciły dupami, podginając swoje koszulki, że niby było im gorąco. Czułam się jak w klubie ze striptizem. Biegłam kolejne okrążenie, kiedy zobaczyłam jakąś postać na trybunach. Biegałam, patrząc się cały czas w tamtym kierunki. 
- Justin.- Powiedziałam sama do siebie
- Yy co? Mrowiłaś coś?- Chłopak, który biegł obok mnie najwidoczniej usłyszał, że wypowiedziałam imię chłopaka, chociaż powiedziałam je bardzo, bardzo cicho.
- Yyy nic.- Odparłam i trochę przyspieszyłam. Z tyłu usłyszałam tylko jak chłopak mówi "dziwaczka". 
Justin siedział na trybunach i uważnie mnie obserwował. Podśmiewał się bo widział, że nie daje już rady. Ciekawe jaką on ma kondycję? Czy on w ogóle chodzi do szkoły? Znów spojrzałam w stronę chłopaka, który siedział tam oparty. Podniósł rękę i pomachał mi. Uśmiechnęłam się i również mu odmachałam.
- Możecie już kończyć. Idźcie do szatni przebierzcie się i idźcie do domu.- Trenerka krzyknęła, przez co każdy się zatrzymał. Byłam strasznie zmęczona. Jedyną rzeczą o jakiej marzyłam to był zimny prysznic. 
Ruszyłam w kierunku do szatni, aby być tam pierwsza. Wpadłam do szatni i do razu sięgnęłam po butelkę z woda. Dziewczyny powtórzyły to samo co ja, po czym zaczęłyśmy się przebierać. Ubierałam swoja bluzkę, kiedy drzwi od szatni się otworzyły. Dziewczyn zaczęły krzyczeć, a ja tylko złapałam koszulkę i zakryłam się nią.
- Nie przesadzajcie, jestem pewien że się już pieprzyłyście z chłopakiem, wiec juz widziano was nago to po co się drzecie.- Justin szedł w moim kierunku, przedzierając się przez tłum tych idiotek. Moje usta delikatnie wygięły się w łuk, powodując na mojej twarzy uśmiech. Nie wyobrażam sobie, co by trenerka z nim zrobiła, gdyby wiedziała, że tu wszedł. Dobrze, że od razu idze do domu.
- Justin co Ty tu robisz? Nie powinno Cię tu być.- Powiedziałam nadal, trzymając rękę na koszulce. Przez Justina czułam się jeszcze bardziej nieswojo.
- Przyszedłem po Ciebie Księżniczko nie cieszysz się?- Chłopak bardziej się do mnie zbliżył i pocałował w policzek.
- Cieszę się, ale musisz  z stąd wyjść one chcą się przebrać, ale także i ja.- Spojrzałam w stronę dziewczyny, które bez problemu zaczęły ściągać swoje bluzki i spodenki, zerkając czy Justin na nie patrzy. Przewróciłam oczami, widząc jak one się ślinią na jego widok i robią wszystko, aby zauważył ich pół nagie.
- Skarbie nie bądź zazdrosna, a zresztą przecież widziałem Cię już nagą.- Justin powiedział to głośniej niż powinien, przez co dziewczyny się odwróciły w moją stronę. Zaczęły chichotać, przez co zrobiłam się cała czerwona.
- Justin zwariowałeś! Wiesz ze one teraz będą gadać, a zresztą nie widziałeś mnie nagiej tylko w staniku.- Uderzyłam pięścią w rękę Justina, przez co delikatnie drgnął.
- Nie denerwuj się skarbie. Będę na Ciebie czekał na zewnątrz pośpiesz się, bo mam dla Ciebie niespodziankę. - Justin zbliżył się do mnie i pocałował mnie w usta, zgłębiając pocałunek. Swoje dłonie położył na moich gołych biodrach i zjeżdżał niżej. Jedną ręką nadal trzymałam koszulkę a drugą objęłam jego szyję. Justin ścisnął moje pośladki, przez co lekko jęknęłam w jego usta, upuszczając swoją koszulkę. Bieber przygryzł moją górną wargę, odsuwając się ode mnie. Nie zwróciłam uwagi, że stoję w  samym staniku. Justin stał przede mną i  patrzył na mnie od góry do dołu, robiąc ten swój łobuzerski uśmieszek. Nie powiem uwielbiałam ten uśmiech.
Szybko złapałam za koszulkę. Justin wyszedł, a ja ubrałam się do końca. Dziewczyny zaczęły gadać o tym, co zaszło w szatni. Jedne się śmiały drugie był nadal w szoku, a jeszcze inne patrzyły na mnie, jak by miały mnie zabić. W głowie chodziło mi tylko " Tak całowałam się z tym chłopakiem, który wygląda jak Bóg seksu." Możecie mi tylko zazdrościć, bo na Was w ogóle nie spojrzał". 

~*~

-Justin, gdzie my tak właściwie jedziemy?- Spytałam po raz setny od kąt Justin pomógł mi wsiąść do swojego auta. Jechaliśmy od jakiejś godziny, a on nadal nie chciał mi nic powiedzieć.
- Musisz być taka dociekliwa. To jest niespodzianka. Jak Ci powiem to juz nie będzie niespodzianka.- Odpowiedział, skupiając się na jeździe.
- Nie lubię niespodzianek.- Odparłam krzyżując swoje dłonie na piersi. Wiem, że zachowywałam się jak małe dziecko, ale nie lubiłam czekać na niespodzianki, zwłaszcza tak długo. Justin tylko zaśmiał się pod nosem  i dalej skupiał się na prowadzeniu auta.
Włączyłam radio i zaczęłam skakać po stacja. Nie znalazłam żadnej pasującej mi piosenki, więc wyłączyłam radio i usiadłam wygodnie w siedzeniu.
- Jus jesteśmy.- Justin zatrzymał samochód na jakimś odludziu.
- Justin Ty chyba sobie żartujesz. Czemu przywiozłeś mnie na totalne odludzie?- Zapytałam ponownie, rozglądając się do dokoła. Wszędzie był piach i skały, jak bym była na pustyni.
- Nie nie żartuję, a teraz załóż to.- Chłopak wręczył mi jakąś chustkę. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale wzięłam ją i zawiązałam ją sobie oczy, jednak zawiązałam ją tak żebym widziała wszystko. Justin podszedł do mnie i sprawdził czy coś widzę.
- Bethany nie jestem głupi widzę, że specjalnie sobie związałaś oczy tak, żeby wszystko widzieć.- Justin poprawił mi przepaskę, tak że teraz na prawdę nic nie widziałam. Jęknęłam tyko cicho i złapałam się ramienia Justina. Ten ściągnął moją dłoń i splótł nasze palce. 
Szliśmy jakiś czas. Nie pytałam o nic, czekając na to co ma się wydarzyć i co mam zobaczyć.
- To już tu, zdejmij przepaskę.- Justin zatrzymał nas, przez co buchłam w jego plecy. Potarłam swoje czoło i powoli zdjęłam opaskę.
- Justin tt-oo... 

_________________________________________________________________________________


Przepraszam, ze rozdział tak długo się nie pojawił, ale miałam dużo nauki i po za tym choroba mnie złapała i nie miałam siły. 
Mam nadzieję, że spodoba się Wam ten rozdział. Kolejny postaram się dodać jak najszybciej. Uwierzcie, że nie jest łatwo pisać, kiedy ma się dużo nauki. Pisze  wolnych chwilach i nie zawsze bo tez chcę odpocząć od nauki. 
Jak myślicie, gdzie Justin zabrał Bethany?

Czy Justin na prawdę chcę tylko zabawić się Bethany?

CZYTASZ-KOMENTUJESZ

poniedziałek, 17 lutego 2014

10. The Time Flies


~*~

- Bieber, raczej co Ty tutaj robisz!- David krzyknął w stronę Justina. Obaj stali się zdenerwowani.
Widać, że Fredro, jak i Justin znali się z Davidem. Tylko ja nie wiedziałam, o co tutaj w tym wszystkim chodzi. Justin stał przed Davidem, wpatrując się w niego ze wzrokiem zabójcy. Widziałam jak jego pięść się zaciska.
- Słuchaj nie chcę się tutaj bić Bieber.- Syknął David, a Justin jeszcze gorzej się zdenerwował i podszedł bardzo blisko mojego przyjaciela.
- Nie będziesz mi rozkazywać Squaier. Zrobię to co zechcę, a Ty nie zapomnij, że wisisz mi jeszcze sporą sumę pieniędzy.- Dłonie Justina zacisnęły się na koszulce Davida. Nie słyszałam, co konkretnie Justin mówi do chłopaka, bo muzyka strasznie głośno grała, ale z ruchu jego warg mogłam wyczytać, że nie jest to coś miłego.
- Chłopacy, ej nie zamierzacie się tutaj bić.- Weszłam pomiędzy nich, aby zapobiec bójce.
- Haha widzę, że nadal nie masz jaj i dziewczyna Cię broni.- Justin zaczął drwić z Davida. Wciąż jego szczęka była napięta z nerwów. Wyglądał jeszcze groźniej, niż w  poprzednia noc.
- Bieber idź zajmij się zaliczaniem kolejnych panienek, tylko do tego jesteś stworzony.- David nie zamierzał się poddawać i nie dał z siebie żartować.
- Pożałujesz tego!- Wykrzyknął Justin i wycelował w szczękę Davida. Niestety stałam pomiędzy nimi i to ja dostałam cios. Dostałam mocno w nos. Złapałam za niego ręką i poczułam jak po mojej dłoni spływa krew. Dalej nic nie pamiętam bo zemdlałam.

~*~

Próbowałam otworzyć swoje oczy, ale wszystko na marne. Cała głowa mnie bolała, nie mówiąc o nosie. Czułam, jak by ktoś przywalił mi w niego młotkiem. Dosłownie. Otarłam dłońmi oczy, ułatwiając im otwarcie. Zobaczyłam ostre światło, które mnie zraziło, i ponownie zamknęłam oczy
- Co się dzieje, gdzie ja jestem?- Wyszeptałam ochrypłym głosem. Miałam strasznie sucho  w gardle.
- Połóż się. Musisz jeszcze odpocząć.- Odpowiedział mi znajomy głos. Znów spróbowałam otworzyć oczy i tym razem mi się udało. Przed sobą ujrzałam Davida, który siedział na rogu mojego łóżka. Obok siebie miał brudny od krwi ręcznik. Od razu złapałam za swój nos i lekko syknęłam.
-Ała. Cholera czy on nie jest złamany?- Zapytałam, kierując swój wzrok w stronę przyjaciela.
- Nie był u Ciebie lekarza i jest tylko mocno stłuczony. Przez jakiś czas będzie opuchnięty, ale będzie wszystko w porządku.- David się do mnie przysunął i siedzieliśmy bardzo blisko.- Pamiętasz coś z wczorajszego wieczoru?
- Wszystko do czasu kiedy zemdlałam co się ze mną działo?- Zapytałam ponownie, opadając na swoje łóżko.
David odpowiedział mi, że po tym jak dostałam niechcący od Justina to zemdlałam prawdopodobnie przez ból i na widok krwi. Nigdy nie lubiłam patrzeć na coś związanego z krwią, operacjami i czymś w podobnego, bo od razu robiło mi się nie dobrze i słabo. Więc po tym jak zemdlałam Justin wyniósł mnie na zewnątrz. Wszyscy próbowali mnie jakoś ocucić. Przebudziłam się na chwilkę, ale po chwili znów usnęłam. Fakt, że była mocno pijana nie pomagał w wybudzeniu mnie. Już nie byłam nie przytomna tylko po prostu spałam. Justin odwiózł mnie i  Davida do domu. Wyobrażam sobie, jak się kłócili podczas tej jazdy. Potem David zaniósł mnie do łóżka, obmył nos i sam poszedł spać. Rano przyszedł lekarz, bo mama po niego zadzwoniła. Powiedział, że z moim nosem nie jest tak źle. Rodzice pytali się jak to się stało, ale David wymyślił, że tańczyłam i niechcący jakaś dziewczyna walnęła mnie łokciem.
- Dziękuję Ci, że nie powiedziałeś im prawdy. Tak to nigdy by nie pozwolili mi spotkać się z Justinem. I już widzę, co by mój tata zrobił z nim.- Uśmiechnęłam się w stronę chłopaka, ale ten na wieść o Justinie, znów się spiął.- Powiesz mi co zaszło między Tobą i Justinem i skąd się znacie?
- Bethany wiesz, że mówię Ci wszystko, ale nie nie mogę Ci tego powiedzieć. Dla Twojego dobra.- Powiedział David, a na ostatnie słowo chwycił moja dłoń i delikatnie ją ścisnął.
- Tak wszyscy chcecie dla mnie dobra, ale prawda jest taka, że jak nie dowiem się prawdy to nie będę wiedzieć czego unikać. Nie rozumiesz? Justin tak samo nie chce mi powiedzieć czym się zajmuje i czemu jest pobity. Chociaż Ty mi powiedz, o co w tym wszystkim chodzi.- David delikatnie się zaśmiał. Nie wiem czemu ta cała sytuacja go śmieszy. Wszyscy wokół mnie się zmieniają okłamują mnie, a go to po prostu śmieszy.
- Na prawdę nie mogę Ci powiedzieć. Zapytaj się Biebera może on coś Ci powie, ale ja na prawdę nie mogę Ci nic powiedzieć.- Chłopak wstał i ucałował mnie  w policzek po czym wyszedł z pokoju.
Położyłam się z powrotem do łóżka. Poczułam jak mój telefon dzwoni.
Tiff: Jak się czujesz?
ja: Oprócz silnego kaca i bólu nosa to jest wspaniale.
Tiff: To dobrze. Słuchaj chciałabym Ci się czymś pochwalić
Ja: Tak?
Tiff: Jestem z Fredrem.
Ja: Wiedziałam, że bedziecie razem zwłaszcza po wczorajszym. Tak się cieszę kochanie. Mam nadzieję, że Wam się uda. Słuchaj jestem strasznie zmęczona.
Tiff: Tak oczywiście. Wypoczywaj. Kocham Cię.
Odłożyłam telefon i ponownie usnęłam.

~*~

- W końcu jesteś Squaier- Syknłąłem w stronę nadchodzącego chłopaka.
- Czego chciałeś Bieber. Nie mam tyle czasu i zgaduję, że na Ciebie też czeka jakaś lalunia.
- Nie radzę Ci tego robić.- Oparłem się ponownie o swój samochód.- Oboje wiemy, że wisisz mi jeszcze sporą sumę kasy.
- Nie bój się oddam Ci ją.- David stał na przeciw mnie, opierając się o zaparkowany samochód.
- Nie wątpię w to- zaśmiałem się.- Chodzi o Bethany. Nie może się dowiedzieć o tym, co było między nami kilka lat temu.
- Ty mnie uważasz za idiotę Bieber- Przerwałem mu.- Po części.
- Nie narażę Bethany na to wszystko i Ty najlepiej jak byś się od niej odwalił.- założyłem swoje dłonie na piersi i stanąłem bliżej chłopaka.
- Bo co bo pożałuję tego?- Nie mogłem wytrzymać tego głupiego uśmieszku Davida i przywaliłem mu prosto w jego oko. Chłopak złapał się za nie, ale po chwili chciał mi wymierzyć cios.
- Nie radzę.- Złapałem jego dłoń.
- Nie będziesz mi rozkazywać, ze ma się nie widywać z Bethany. Tak na prawdę to chciałem tylko zabawić się z nią i ją zostawić, ale widzę że robi Ci to na złość, że się z nią widuję, więc będę robił to dalej.  Do zobaczenia Squaier.- Wsiadłem do samochodu. Wyciągnąłem kluczyk z kieszeni i wystawiłem dłoń przez okno. Zwolniłem, gdy byłem przy aucie Davida i przeciągnąłem wzdłuż jego samochodu linię kluczykiem po czym krzyknąłem.- Czekam na pieniądze do końca tygodnia.- Po czym odjechałem w stronę swojego domu.
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Mi obecnie się podoba. Liczę na Wasze komentarze. Chcę coś zobaczyć ponieważ na dzień jest bardzo dużo wyświetleń ale mało komentarzy. Chciałabym zobaczyć ile takich stałych czytelników tutaj wchodzi, więc dodajcie chociaż jeden komentarz. Naprawdę może to być nawet kropka.
CZYTASZ- KOMENTUJESZ

piątek, 14 lutego 2014

9. The party

- David?? Co Ty to robisz?- w drzwiach stał mój przyjaciel z torbami, które po chwili upadły na ziemię.
- Tez się cieszę, że Cię widzę.- wstałam z łóżka i pobiegłam go uściskać. Jest wyższy ode mnie więc musiałam stać na palach by go dosięgnąć.
- Wiesz, że nie oto mi chodziło. Po prostu jestem mile zaskoczona, że tutaj jesteś. Ale powiedz co Ty tutaj robisz?
- Mieszkam.- odpowiedział.
- Jak to mieszkasz?- Podniosłam swoją brew ze zdziwienia.
- Aha czyli Twoi rodzice Ci jeszcze nie powiedzieli? Pozwolili mi na czas wakacji się tutaj przeprowadzić.
- Jejku jak się cieszę, ale przecież do wakacji jeszcze 2 tygodnie, co z Twoją szkołą?- Zapytałam ponownie ,przytulając się do chłopaka.
- Miałem świetne wyniki, więc odebrałem świadectwo no i jestem. To jakie mamy plany na wieczór?- Zapytał z uśmieszkiem na twarzy.
- Idziemy na imprezę w końcu poznasz moich przyjaciół.- Odpowiedziałam.
Znów przytuliliśmy się z Davidem. Przez resztę dnia ja opowiadałam mu trochę o Justinie Tiffany i Fredro. Tak na prawdę to o Justinie i Fredro powiedziałam mu prawie nic bo sama o nich nic nie wiedziałam. Dochodziła juz prawie 17. Tiffany wysłała mi sms żebym była gotowa na 19.
- Nie masz innego wyjścia jak tylko pójść z nami na tą imprezę. Nie daj się prosić.-Złapałam za ramię chłopaka i patrzyłam mu głęboko w oczy.
David miał do mnie słabość. Wiem, to bo powiedziała mi przed przeprowadzką tutaj. Wyznał mi, że kochał się we mnie od kąt się poznaliśmy. Nie chciałam psuć tego, co jest między nami. Gdy byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i byłoby głupio, gdybyśmy byli parą, potem zerwali. Nasza przyjaźń całkowicie by zniknęła. Powiedziałam mu to wszystko. Przyjął  to odważnie chociaż wiedziałam, że złamałam mu w tamtym momencie serce. Nie wiem jak jest teraz czy nadal David coś do mnie czuje. Wiem, że od kąt nie mieszkam już w San Francisco umawiał się z wieloma dziewczynami.
- Pewnie, że idę nie mogę odpuścić pierwszej imprezy z Tobą.- Powiedział, tuląc się do mnie.
Przez kolejną godzinę znów rozmawialiśmy, śmialiśmy się tak samo, jak za dawnych czasów. Bardzo mi tego brakowało. Brakowało mi Davida i rozmów z nim. Mimo, że jest chłopakiem mogłam mu powiedzieć ,kto jest przystojny. Wszystko to o czym plotkują dziewczyny. Gdy było kilka minut przed 18 postanowiłam ,że czas zacząć się przygotowywać.
Ubrałam się w cichu, które wcześniej sobie przygotowałam. Wyprostowałam swoje włosy i lekko się pomalowałam. Miałam wyglądać kusząco, ale nie jak dziwka. Po około 40 minutach wyszłam z łazienki. David leżał na łóżku i przeglądał jakąś gazetę.
- Wow. Nigdy Cię takiej nie widziałem.- OPowiedział David widząc jak wyglądam.- Jesteś na prawdę piękna.
Czułam jak moje policzki robią się czerwone. Usiadłam na łóżku koło przyjaciela i zobaczyłam, że on także jest już gotowy. Zostało dosłownie kilka minut do przyjazdu Tiffany. Wcześniej poinformowałam ją, że będzie David. Justinowi tez napisałam, że przyjdę z przyjacielem, ale nie uzyskałam żadnej odpowiedzi.
Czekaliśmy jeszcze przez jakiś czas, aż usłyszeliśmy trąbienie samochodu Tiffany. Wzięłam torebkę i klucze od domu. Zamknęłam drzwi i razem z Davidem udaliśmy się na imprezę.

~*~
Umówiłem się z dziewczynami, że będziemy na nie czekać w klubie. Byliśmy już tam od jakiejś godziny, a impreza dopiero się rozkręcała. Kilka lasek było już mocno wstawione i śliniły się do każdego, kogo spotkały na drodze.
- Tiffany wie, że palisz trawkę?- Zapytałem Fredra, który wyciągał zapalniczkę z kieszeni.
- Tak. Nawet sama to robi.- Odpowiedział, wypuszczając dym z  ust.
- Jak to?! Wciągnąłeś w to Tiffany?!- Zapytałem równocześnie, wypuszczając dym od papierosa.
- Stary wyluzuj. Sama tego chciała.- Fredro roześmiał się tak jak by palił pierwszy raz i trawka szybko zadziałała.
- Ale mam nadzieję, że nie powiedziałeś jej o tym co robimy?- Spojrzałem w stronę przyjaciele, a on mocno się zdziwił moim pytaniem.
- Stary wyluzuj, laska nawet nic nie podejrzewa. Od czasu gdy się poznaliśmy nie jest już taką córeczką rodziców. Dziewczyna tak na prawdę lub dobrze się zabawić.- Na twarzy chłopaka pojawił się wstrętny uśmieszek.
- Stary nie zdradzaj mi szczegółu, co robisz z laskami. Nie chcę poznawać Twojego życia seksualnego.- Zaśmiałem się depcząc peta pod butem.
Fredro także skończył palić i ruszyliśmy przed klub. Mieliśmy tam czekać na dziewczyny i tego kolesia, którego miała przyprowadzić Bethany. Stałem oparty o ścianę klubu.
- Cześć przystojniaku. Masz na coś ochotę?- Podeszła do mnie wysoka brunetka. Strasznie seksowna i pociągająca. Miała obcisły strój, który spławiał ze jej kształty były bardziej wyeksponowane.
Była pijana, ale jeszcze stała na nogach. Przejechała swoją dłonią po moim torsie kończąc na kroczu. Złapałem ją za rękę, a ona zaprowadziła nas do łazienki.

~*~
Dojechaliśmy na miejsce. Tiffany poznała Davida, ale raczej się nie polubili. Niby zamienili ze sobą parę słów, ale nie było to szczerze. Od samego początku, gdy tylko David zauważył Tiffany, chciał wrócić do domu. Może skądś ją znał?
Dziewczyna zaparowała auto i we trójkę podeszliśmy do klubu. Przed wejście stał Fredro, ale nigdzie nie widziałam Justina. Chłopcy poznali się, ale tak samo nie przypadli sobie do gustu. Na widok Davida, z oczu Fredro wylatywały pioruny, ale tak samo było w przypadku mojego przyjaciela. Na sam widok czarnoskórego chłopaka. David cały się spiął i widać było po nim zdenerwowanie.
- A gdzie jest Justin? Myślałam, że też będzie na tej imprezie?- Spytałam ponownie, rozglądając się w około, za Justinem.
- Jest w środku.- Fredro odpowiedział, kierując się do wejścia.
Bez żadnych pytań weszliśmy do środka, gdzie rozbrzmiewała głośna muzyka. David złapał mnie za rękę, posyłając szczery uśmiech. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy drinka. W głośnikach zaczęłam lecieć piosenka My sexy Papi. Pociągnęłam Tiffany na parkiet i zaczęłyśmy tańczyć. Uwielbiałam tą piosenkę i nie wstydziłam się przy niej kręcić tyłkiem. Pod koniec piosenki przyłączyli się do nas jacyś chłopacy. Nie lubiłam, gdy obcy chłopak mnie dotyka, a jego dłonie wędrowały po moim tyłku. Gdy piosenka się skończyła, zaczęła grać bardzo ruchliwa piosenka. Poczułam na swoich biodrach dłonie odwróciłam się i zobaczyłam Davida, trzymającego dwa drinki. Chwyciłam kubek z alkoholem i wypiłam kilka łyków. Tańczyłam z Davidem jeszcze przez dwie piosenki. Po trzech drinkach byłam trochę pijana. Justina nadal nie było, a   Tiffany z Fredrem świetnie się bawili razem. Jestem pewna, że oni będą razem.
- Dobrze się bawisz?- Zapytał David, obkręcając mnie do siebie.
- Tak, a Ty?- Zapytałam, obejmując go w szyi bo zaczęła lecieć wolna piosenka.
Przytuliłam się do chłopaka, a ten tak samo objął mnie i tańczyliśmy przytuleni.- Tęskniłam za Tobą.- wymamrotałam chłopakowi do ucha i ponownie się do niego przytuliłam.
David zaprowadził mnie do baru i znów wypiliśmy kilka drinków. Każdy z nas był już pijany, ale świetnie się bawiliśmy. Siedzieliśmy w kącie sali na sofie. Fredro obściskiwał się z Tiffany, a ja siedziałam z Davidem i śmialiśmy się z niektórych ludzi. Poszłam po baru po kolejnego drinka. Usiadłam na jednym z miejsc, oczekując swojego zamówienia.
-Przepraszam, że nie mnie nie było Księżniczko.- Poczułam, jak ktoś zakrywa moje oczy dłońmi. Obróciłam się i zobaczyłam Justina.
-Idioto strasznie mnie wystraszyłeś.- Burknęłam w stronę chłopaka.- Czemu Cię nie było? Jesteśmy tutaj już jakiś czas.
- Ymm musiałem coś załatwić- Odpowiedział przeczesując swoje włosy ręką.
- Dobra chodź poznasz mojego przyjaciela.- Wzięłam drinka, łapiąc Justina za rękę. Przyciągnęłam go do stolika gdzie wszyscy siedzieliśmy.

~*~
Bethany zaprowadziła mnie do miejsca gdzie mieli wszyscy się znajdować. Z daleka widziałam jak Fredro i Tiffany się obściskują oraz chłopaka, który siedział do mnie tyłem.
- David to jest Justin poznajcie się.- Chłopak się odwrócił w moją stronę.
- Co ty kurwa tu robisz!- Krzyknąłem w stronę znajomego mi chłopaka.
_____________________________________________________________________________________________

CZYTASZ-KOMEPNTUJESZ
Rozdział miał pojawić się wczoraj na wieczór ale nie miałam czasu by go wstawić. Dziękuję wszystkim za to ze wchodzi e i czytacie moje opowiadanie. Postanowiłam ze kolejny rozdział pojawi się gdy liczba komentarzy przekroczy 10.
Jak myślicie skąd Justin zna Davida?
Co potoczy się dalej?
Do kolejnego rozdziału.<3<3
 i jeszcze raz wszystkim dziękuję za to ze tutaj wchodzicie.
 

wtorek, 11 lutego 2014

8. The Suprise

- My tylko...- Zdołałam z siebie wydusić tyko te dwa słowa. To, że teraz czułam zażenowane to tylko mało powiedziane. Czułam jak chowam się pod ziemię z tego wszystkiego.
- Wytłumaczysz nam to jutro rano. A Ciebie chłopcze już pożegnamy.- Wskazali w stronę Justina. Ten szybko złapał swoją bluzkę. Pocałował mnie w policzek i wyszedł. Krzyknął jeszcze dobranoc moim rodzicom i po chwili drzwi od domu się zamknęły. 
Stałam tam jak głupia, bawiąc się swoimi pacami. Cały czas czułam wzrok swoich rodziców na mojej twarzy. Nie miałam odwagi na nich spojrzeć. 
- Bethany nie wiedzieliśmy, że jesteś do tego zdolna, żeby przespać się z chłopakiem pod naszą nieobecność.- Powiedziała a raczej lekko wykrzyczała.
- Nie przespałam się zanim my po prostu się całowaliśmy. Nie pozwoliłabym na nic więcej.- Odarłam cichym głosem. Naprawdę nie chciałam się przespać z Justinem. Powiedziałabym NIE, gdyby poszło to dalej.
- Tylko całowaliście?! Byliście prawie rozebrani! Na pewno by do czegoś doszło!- Tata poszedł gdzieś na dół, więc teraz tylko rozmawiałam z mamą. Usiadłam na swoim łóżku i ciężko westchnęłam.- Nie myśl, że ominie cię ta rozmowa.
- Mamo na prawdę zaufaj mi. Nie przespałabym się z nim. I jeśli będę chciała to zrobić z jakimkolwiek chłopakiem to powiem Ci o tym.- W końcu spojrzałam w oczy swojej matki. Ujrzałam w nich troskę. Zrobiło mi się jeszcze głupiej, że tak na nich-na nią-  naskoczyłam.
- Dobrze córciu, ja się po prostu o Ciebie martwię.- Moja rodzicielka podeszła do mnie i przytuliła, po czym pocałowała moje czoło.
- Wiem, mamusiu.- Także się do niej przytuliłam. Już nie czułam  się tak zażenowana jak przedtem.
- Nie myśl, że unikniesz kary. Szlaban na tydzień.- Mama wstała i wyszła z pokoju. Mogła wyczuć, że się uśmiecha w geście tryumfalnym.
Opadłam na swoje łóżko i wykrzyknęłam "Świetnie". Nawet nie wiem, kiedy usnęłam.
Następnego dnia obudziłam się w ciuchach, na łóżku. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest po 9. Wstałam i poszłam do łazienki, wziąć prysznic. Rozebrałam swoje wczorajsze ciuchy i weszłam pod ciepłą wodę. Po umyciu całego swojego ciała, owinęłam się ręcznikiem i ustałam przed lustrem. Zobaczyłam, że na mojej szyi i dekoldzie jest kilka małych malinek.- Justin.- zaśmiałam się sama do siebie i związała włosy w luźnego koka.
Ubrałam się w jakiś dres i weszłam na twittera. Wyświetlił mi się profil Tiffany i jej ostatni tweet
" W końcu się pogodzili"
Przeglądałam kolejne tweety kiedy zadzwonił mój telefon
Tiff: jesteś bardzo zła?
Ja: A jak myślisz? Jak mogłaś knuć z Justinem za moimi plecami?!
Tiff: Przepraszam, ale widzę, że Ci się on podoba nie mogłam patrzeć jak się męczysz.
Ja; Justin jak by sam chciał to by przyszedł i przeprosił.
Tiff: Ale ja go nie zmuszałam to był jego pomysł. Ale dobra nie gadajmy o tym. Co robisz dziś wieczorem?
Ja: Nie mam żadnych planów.
Tiff: To wspaniale idziemy na imprezie całą czwórką.
Ja: O której mam być gotowa.
Tiff:  Dam Ci potem znać. Załóż coś sprośnego.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, a przyjaciółka się rozłączyła.- Coś sprośnego- powiedziałam sama do siebie. Po czym wstałam i poszłam do swojej garderoby. Przeglądałam każdą sukienkę.- Kurcze przecież ja mam szlaban. Mamo!- Oderwałam się od przeglądania ciuchów i zbiegłam po schodach do kuchni, gdzie zastałam tylko swoją mamę.
- O cześć córciu, wyspałaś się.- Zapytała.
- Tak, tak mamo słuchaj mam do Ciebie prośbę. Bo dzisiaj jest impreza.- przerwała mi.- Masz przecież szlaban nigdzie nie idziesz.
- Ale mamo proszę nie możemy tego szlabanu zacząć od poniedziałku. Proszę tak bardzo proszę.- Przytuliłam mamę od tyłu i jęczałam jej do ucha z prośbą o pozwolenie.
- Nie wiem co na to tata.- Powiedziała, próbując się wyrwać z uścisku.
- Przekonamy go mamo tak bardzo proszę.- Zrobiłam minę szczeniacka, patrząc wprost w jej oczy. Jak byłam młodsza zawsze to działało. Miejmy nadzieję, że teraz też.
- Dobrze , ale pamiętaj od poniedziałku zaraz po szkole przychodzisz do domu.- Powiedziała, grożąc palcem.
Podbiegłam do niej i mocno ją uściskałam. Wbiegłam po schodach z piskiem radości. Zobaczyłam, że jest jeszcze wcześnie rano wzięłam swój telefon i zobaczyłam jedną wiadomość.
Od: Justin
Do:Bethany
Mam nadzieje że nie narobiłem Ci kłopotów Księżniczko?
Przejechałam placem po ekranie, przygryzając wargę. 
Od: Bethany
Do: Justin
Rodzice wywożą mnie do klasztoru jutro.
Wystukałam i czekałam na odpowiedź.
Od: Justin
Do: Bethany
Co? Jak to? Żartujesz sobie czy na prawdę? Bo jeśli nie żartujesz to wiedz, że Cię stamtąd porwę.
Zaśmiałam się i po chwili odpisałam:
Od: Bethany
Do: Justin
Żartuję przecież, ale mam szlaban od poniedziałku :(
Nie zdążyłam odłożyć telefonu gdy dostałam odpowiedź.
Od: Justin
Do: Bethany
Czyli dziś jesteś jeszcze wolna? Co powiesz na imprezę we czwórkę?
Od: Bethany
Do: Justin
Tiffany Cię wyprzedziła. Już dawno jestem na nią zaproszona.
Po chwili znów dostałam odpowiedź od chłopaka:
Od: Justin
Do: Bethany
Czyli widzimy się wieczorem księżniczko.
Odpisałam szybki ruchem do zobaczenia i rzuciłam telefon na łóżko. Do wieczora miałam wolny czas. Za chwilę moja mam wychodzi do pracy, więc będę sama. Włączyłam telewizor i skakałam po kanałach szukając jakiegoś fajnego filmu. - LOL uwielbiam ten film- powiedziałam sama do siebie zaczęłam oglądać film.
Uwielbiałam ten film. Zawsze chciałabym mięć podobne życie do tej dziewczyny. Pełne przygód i tego wszystkie czego w moim życiu nie było. Kompletne przeciwieństwo. Film się prawie skończył, a drzwi do mojego pokoju uchyliły się i zobaczyłam w nim...
_____________________________________________________________________________________________

Przepraszam, że taki krótki, ale nie miałam weny do pisania. Mam nadzieję,ze się spodoba. Od tego rozdziału wszystko zacznie się rozkręcać. Zacznie być bardziej tajemniczo i ciekawiej.
Jak mylicie kto przyszedł do Bethany?
Na tej imprezie siż coś wydarzy?

CZYTASZ-KOMENTUJESZ

sobota, 8 lutego 2014

7. Caught

Całe moje policzki były zalane łzami. Czułam, że zaczyna mi się kręcić w głowie i że zaraz stracę przytomność. Otworzyłam okno, by zażyć trochę świeżego powietrza. Wychyliłam głowę i zobaczyłam, że auto Justina nadal stoi przed moim domem.  Przez chwilę wpatrywałam się w stojący samochód, gdy zobaczyłam wysiadającego z niego Justina, który podążał w kierunku mojego  domu. Po chwili usłyszałam jak zamykają się drzwi od mojego domu i jak ktoś wbiega po schodach.  Odwróciłam się w  kierunku drzwi, przez które wszedł Justin. Szybkim krokiem podszedł do mnie i objął moją twarz w swoje dłonie.
- Nigdy nie chciałem Cię wykorzystać, rozumiesz? - Chłopak złączył nasze czoła po czym dalej ciągnął.- Nie myślałem o Tobie, że jesteś dziwką czy pustą lalunią. Przepraszam za to wszytko, ale gdy ogarnia mnie złość nie wiem co się ze mną dzieje. Coś we mnie wstępuje i mam chęć zabicia. Przepraszam.
- Dobrze, ale jak jeszcze raz coś takiego powiesz to uwierz, że Ci nie daruję. Zaśmiałam się i wtuliłam się w tors chłopaka.
Odwzajemnił uścisk, ściskając mnie mocniej swymi ramionami. Staliśmy tak przez chwile, bujając się w rytm jakiejś niesłyszalnej muzyki.  Zaśmiałam się lekko, przez co Justin oddzielił nas od siebie.
- Z czego się śmiejesz?- Patrzył na mnie z podniesioną brwią, na prawdę nie wiedząc o co mi chodzi.
- Stoimy tutaj przytuleni i bujamy się jak byśmy byli psychicznie chorzy.- Odpowiedziałam, zakrywając swoje usta.
- Nie przesadzaj nie było to aż tak dziwne.- Odpowiedział a na jego twarzy wkradł się lekki uśmieszek.- To co robimy?
- A Co można robić w nocy?- Zapytałam po chwili, tego żałując czując dłonie Justina na swoich biodrach.- Zboczeńcu nie o to mi chodziło.
- Ale o czym Ty mówisz?- Justin udawał, że nie wie o czym mówię, ale jego uśmieszek go zdradził.
- Odpowiesz mi na pytanie które Ci zadam?- Zapytałam przygryzając lekko wargę.
- Zależy jakie to pytanie. Bo jeśli o to co robię to sory shawty, ale nie.- Powiedział po czym położył się na łóżku przeciągając się na nim.
- Co Ci się stało w oko i w dłoń.- Podeszłam do chłopaka i delikatnie przejechałam kciukiem w miejscu, gdzie jego oko było sine. Justin lekko syknął, co oznaczało, że rana jest świeża.
- Nie mogę Ci powiedzieć.- Powiedział, zatrzymując moją dłoń.
-Aha okej, nie szkodzi.- Selikatnie się uśmiechnęła, a raczej zmusiłam się do tego.
Chciałam iści zamknąć okno, które nadal było otwarte, ale Justin pociągnął mnie za dłoń. Wylądowałam koło niego na łóżku. Chłopak przekręcił się w moją stronę. Po chwili zrobiłam to samo i leżeliśmy z Justinem patrząc sobie w oczy. Czułam się strasznie dziwnie w całej tej sytuacji. Dosłownie godzinę temu ryczałam przez niego, a teraz leżymy na łóżku jak gdyby niby nic. Wybaczyłam mu, ale nadal nie wiedziałam czemu go nie było, co mu się stało, i on nadal nie chciał mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Ale nie chciałam z niego tego wszystkiego wyciągać. Nie chcę go zobaczyć w takim stanie, jakim był i pewnie, gdy upłynie więcej czasu, gdy się lepiej poznamy Justina mi wszystko wyjaśni. Przynajmniej mam taką nadzieję.
- Masz do mnie urazę o to co powiedziałem?- Justin  przerwał moje rozmyślenia, przez co lekko wzdrygnęłam na dźwięk jego niskiego głosu.
- Nie to że jestem na Ciebie zła czy coś, ale te słowa na prawdę mnie zabolały  i nie mogę od tak o tym wszystkim zapomnieć. Ale nadal jesteśmy przyjaciółmi.- Powiedziałam, a moje oczy nadal był wpatrzone w twarz Justina. Podziwiałam każdą jego część i stwierdziłam, że jest nieziemsko przystojny.
- Podziwiasz mnie skarbie?- Na twarzy Justina zagościł cwaniaczkowaty uśmiech. Czułam jak moje policzki robią się czerwone.- Jesteś słodka jak się czerwienisz.
- Wolę być seksowna niż słodka- Usiadłam na łóżku na przeciwko chłopaka, który zrobił to samo. Nadal wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Justin delikatnie się uśmiechała, a ja czułam zażenowanie całą tą sytuacją.
- Uwierz, że jesteś bardzo, ale to bardzo seksowna.- Justin przybliżył się do mnie, przez co poczułam jego ciepły oddech na szyi. Przez całe ciało przebiegł mnie dreszcze. W momencie, gdy dotknął mojej skóry ciała poczułam, jak przepływa przeze mnie fala ciepła. Kompletnie nie wiedziałam, co ten chłopak ze mną robił. Przy nim czułam motyle w brzuchu. Gdy mnie dotykał przechodziły mnie dreszcze, a gdy czułam jego zapach, po prostu się rozpływałam.
Justin przejechał nosem po mojej skórze. Wplątałam swoje dłonie w jego włosy, przez co chłopak delikatnie jęknął. Nadal jeździł swoimi ustami po mojej szyi. Złapałam go palcem za podbródek i skierowałam do moich ust. Justin szybko je złączył, rozpoczynając namiętny pocałunek. Przejechał jeżykiem po mojej dolnej wardze prosząc o wejście do środka. Nasze języki dosłownie walczyły o dominację. Justin pociągnął mnie na siebie w  taki sposób, że siedziałam na mi okrakiem. Jego dłonie wędrowały po całym moim ciele. Moje place były zanurzone w jego włosach. Odkryłam, że bardzo to lubi, gdy delikatnie się jeździ po jego głowie i pociąga za włoski.
Teraz ja przejęłam kontrolę. Całowałam Justina po jego szczęce zjeżdżając w dół na szyje. Składałam tam delikatne pocałunki, czasami zatrzymując się na niej robiąc lekkie malinki. Teraz swoje dłonie przeniosłam na tors Justin. Swoimi palcami mogłam poczuć  jak bardzo wyrzeźbiona jest jego klatka piersiowa. Justin szybkim ruchem zdjął koszulkę. Moim oczom ukazał się wyrzeźbiony sześciopak. Jego ciało było jeszcze bardziej seksowne niż oczekiwałam. Justin znów przejął kontrolę. Przerzucił mnie na łóżko, tak że leżałam pod nim, a on delikatnie się nade mną nachylał. Justin całował mnie delikatnie, schodząc w dół klatki piersiowej. Nawet nie wiem, kiedy moja koszulka wylądowała na ziemi, a ja byłam w samym staniku. Justin składał swoje pocałunki na moim dekoldzie.
- Co Wy tutaj robicie?- Drzwi się uchyliły i do mojego pokoju weszli rodzice. Nawet nie wiecie, jak bardzo czułam się zażenowana. Zobaczyli mnie w takiej sytuacji. Szybko wstałam z łóżka, obierając swoją koszulkę.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


No i jest kolejny post. Dodaje go z telefonu, wiec mogą być gdzieniegdzie błędy.
Informacja DLA WSZYSTKICH:
Jeśli piszesz kometarz i ma on być nieprzyjemny to zatrzymaj go dla siebie. Na prawdę nie obchodzi mnie, ze napiszesz ze jest on "zjebany"  na prawdę nie obchodzi mnie to. Mi się mmoje opowiadanie podoba,a ze niektórym nie to juz nie moja wina.
Wiec darujcie sobie NIEMILE komentarze.


środa, 5 lutego 2014

6. I Can't Tell You

CZYTASZ- KOMENTUJESZ
__________________________________________________________________________
-Yyy...Ja- Tiffany  jąkała  się, nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Tiffany do cholery odpowiesz w końcu.- Krzyknęłam w stronę dziewczyny, przez co uniosła delikatnie głowę, a ja zobaczyłam w jej oczach łzy.
- Bethany ja sam tego nie wiem.- Powiedziała ocierając łzy z policzków.- Obudziłam się u niego w pokoju w samej bieliźnie. On tak samo, ale nie wiem, czy do czegoś doszło. Kiedy to wszystko zobaczyłam, ubrałam się i wybiegłam. Strasznie się przestraszyłam.
- Chodź tu.- Przysunęłam się do dziewczyny i mocno ją przytuliłam. Wiedziałam, że jest to ciężka sytuacja dla niej, bo jeżeli uprawiali seks bez zabezpieczenia, to może być w ciąży, a wtedy jej rodzice po prostu się jej wyrzekną.
Pomimo tego, że Tiffany była jedynaczką, to jej rodzice bardzo surowo ją traktowali. Zawsze musiała mieć dobre oceny, wracać na czas, bo inaczej dostawała kary. Albo jej rodzice mówili jej, że się bardzo na niej zawiedli. Tiffany nigdy nie lubiła, gdy ktoś jej tak mówił. Zwłaszcza rodzice, zawsze starała się ich zadowolić, ale przecież nie da się być najlepszym we wszystkich, by ktoś zawsze mógł być dumny.
- Musisz porozmawiać Fredrem o tym co zaszło.- Powiedziałam, odsuwając od siebie dziewczynę. Ta tylko pokiwała głową na znak, że wszystko rozumie.- Chodź bo zaraz będzie dzwonek.- Wstałyśmy z ławki i udałyśmy się w stronę wejścia do budynku.
~*~
- Przyszedłem do Aleksandra. Dzwonił do mnie żebym przyszedł.- Powiedziałem do jednego z ochroniarzy, stojących przed wejściem.
Po chwili jeden z nich otworzył mi drzwi, pozwalając wejść do środka. Poprawiłem swoja kurtkę i pewnym krokiem wszedłem do  wnętrza domu. Z salonu wyszedł do mnie Aleksander.
- No w końcu jesteś. Siadaj, mam dla Ciebie robotę.- Usiadłem na wskazane miejsce i czekałem na propozycję.- Musisz zawieść towar do klienta.
- Gdzie dokładnie?- Zapytałem, drapiąc się po karku.
- Trafisz tam na pewno. Facet mieszka w Toronto w bardzo niebezpiecznej dzielnicy. Musisz uważać, bo każdy tam jest na jego skinięcie palcem. Będzie chciał się wymigać od zapłaty, ale Ty na to nie pozwolisz. A jeśli tak się stanie, to możesz się pożegnać z życiem.- Aleksander uśmiechnął się do mnie przez co mogłem ujrzeć jego złoty ząb.
Nie bałem się jego groźby, jeżeli można tak to nazwać. Stracił by na prawdę dobrego pracownika. Zawsze wywiązywałem się z zadań, nawet tych niewykonywalnych. A Aleksander, ze wszystkich swoich pracowników najbardziej chronił mnie.
Po odebraniu towaru wyszedłem z domu i wsiadłem do swojego auta. Z piskiem opon ruszyłem w kierunku swojego domu.
~*~
Moja kolejny dzień od kąt Justin, ani nie pisze, ani nie dzwoni. Kompletnie nic, tak jak by zniknął z powierzchni ziemi. Nie widziałam go od imprezy, czyli już prawie cały tydzień. Fredro tak samo nie chciał nic powiedzieć. Podał mi adres jego domu, ale jakoś nie odważyłam się tam pójść. Bo niby co miałabym mu powiedzieć "Hej Justin sory ze przychodzę, ale w ogóle się do mnie nie odzywasz. Trochę to dziwne, że pozostawiłeś mnie po tym jak się całowaliśmy. Czy chciałeś mnie wykorzystać?" Było by to bardzo głupie i wyszłabym na jeszcze większa idiotkę.
Przez ostatni tydzień wiele rzeczy się zmieniło, po za zniknięciem Justina. Rodzice zaczęli częściej bywać w domu i jakoś dziwnie się zachowują. Tak samo Tiffany. Przez ostatni czas jest dziwna. Cały czas chodzi zdenerwowana, niewyspana i niespokojna. Tak, jak by to nie była ona. Mówi, że to przez naukę i te wszystkie sprawdziany, ale na pewno to nie jest tego przyczyną. Po tym, jak dowiedziała się, że między nią a Fredrem nic nie było, od tamtego czasu spotykają się ze sobą. Widzą się prawie co dzień. Tiffany przez to musi okłamywać swoich rodziców, że idzie się do mnie uczyć.
Przez ostatnie dni zastanawiam się czy przypadkiem nie czuję coś do Justina. Nie mogę się na niczym skupić bo ciągle mam go w głowie i myśli, co może robić. Doszłam do wniosku, że mi się podoba, ale na razie nic więcej. Nie mogłam przyznać, że się w nim zakochałam, albo że go kocham bo sama jeszcze tego nie wiem.
Z moich rozmyśleń oderwał mnie dzwoniący telefon. Szybko po niego sięgnęłam i odebrałam go:
Tiff: Hej mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzam?
Ja: Nie, w niczym nie przeszkadzasz...
Tiff: To dobrze, słuchaj możemy się spotkać?
Ja: Ale teraz przecież jest 22.
Tiff: To co jest przecież piątek. To jak przyjdziesz?
Ja: No dobra, to gdzie się spotkamy?
Tiff: Przyjadę po Ciebie bądź gotowa za pół godziny.
Po tych słowach rozłączyłam się i szybkim krokiem poszłam do swojej garderoby wybrać jakieś ciuchy. Było chłodno na zewnątrz, więc wybrałam jasne rurki, do tego koronkowy t-shirt i zapinany sweterek. Szybkim ruchem zrobiłam sobie luźnego koczka na głowie i lekko się pomalowałam.  Nim się spostrzegłam usłyszałam pukanie do mojego domu.
~*~
- Myślisz, że coś podejrzewa?- Zapytałem skręcając w uliczkę, gdzie mieszka Bethany.
- Nie nic nie podejrzewa, ale pewnie jest na Ciebie ostro wkurzona, za to, że nie odzywałeś się do niej przez tyle czasu. Gdzie ty się w ogóle podziewałeś i czemu masz podbite oko i zabandażowaną dłoń?
- Musiałem pozałatwiać kilka spraw.- O tym czemu mnie nie było przez tydzień, i co się wydarzyło wiedział tylko Fredro.  Chciałem zadzwonić do Bethany i wytłumaczyć jej to jakoś, ale potem bym musiał jeszcze bardziej kłamać. Pisała do mnie kilka razy, i nie odpisując jej na sms czułem się jak kretyn. Pewnie myślała, że chciałem ją wykorzystać, czy coś. Ale tak to wyglądało całowaliśmy się, ja chciałem więcej, a potem zniknąłem. Czułem się jak cholerny dupek, a co dopiero ona o mnie myślała.
Zaparkowałem auto pod jej domem i cała nasza trójka skierowała się do drzwi.  Tiffany nacisnęła dzwonek i czekaliśmy, aż ktoś je nam otworzy. Od dziewczyny wiedziałem, że nie ma jej rodziców, bo są na jakimś spotkaniu, czy gdzieś. Dla mnie to lepiej, bo nie musiałem jej gdzieś zabierać, żeby wszystko jej wytłumaczyć. Tak na prawdę, to nie wiedziałem co jej powiem. Na pewno nie mogłem powiedzieć jej prawdy. Uciekła by ode mnie od razu, słysząc" Sory, że mnie nie było, ale musiałem zawieść narkotyki do klienta. Mam nadzieję, że rozumiesz?"  
Czekałem, aż w końcu bety otworzy drzwi. Gdy zobaczyłem, że ktoś naciska klamkę lekko zacisnąłem szczękę i czekałem na to, co ma się stać.
- He...Justin!- Bethany otworzyła drzwi z uśmiechem na twarzy, myśląc że zobaczy w nich samą Tiffany i ewentualnie Fredro, ale nie spodziewała się mnie.- Co ty do cholery tu robisz?
- Przyszedłem do Ciebie.- Staliśmy przed wejściem sami. Tiffany z Fredro poszli sobie, tak jak się umawialiśmy. Pomogli mi wykonać plan, aby Bethany nie spodziewała się, że mnie zobaczy.
- Ach tak przyszedłeś sobie do mnie od tak, po tym jak cały tydzień się nie odzywałeś. Ja pisałam, dzwoniłam do Ciebie jak ostatnia idiotka, a Ty nic. Jeśli chodziło Ci tylko o wykorzystanie mnie to ja nie chce Cię więcej znać
~*~
- Ach tak przyszedłeś sobie do mnie od tak, po tym jak cały tydzień się nie odzywałeś. Ja pisałam, dzwoniłam do Ciebie jak ostatnia idiotka, a Ty nic. Jeśli chodziło Ci tylko o wykorzystanie mnie to ja nie chce Cię więcej znać- Zatrzasnęłam przed nim drzwi, po czym wbiegłam do salonu. Rzuciłam się na kanapę, a z moich oczu popłynęły łzy. Jestem emocjonalną osobą i gdy miałam w sobie za dużo różnych uczuć po prostu wybuchałam płaczem. Tak jak teraz. 
Słyszałam, jak Justin puka do drzwi, ale ignorowałam to. Co on sobie w ogóle myślał, że zjawi się tutaj bez żadnego uprzedzenia i wytłumaczenia i wszystko będzie dobrze. Jeśli tak uważał to się grubo mylił.
Justin chyba sobie odpuścił, bo teraz słyszałam tylko swój oddech. Wstałam z kanapy i z powrotem poszłam do swojego pokoju. Uchyliłam drzwi i ujrzałam, że ktoś siedzi na moim łóżku. Otworzyłam je szerzej i zobaczyłam, że to Justin, tak po prostu sobie wszedł do mojego pokoju.
- Co ty tu robisz?- Zapytałam, czując jak wypełnia mnie złość. Chłopak tylko spojrzał w moją stronę i po chwili był przy mnie.
- Wysłuchaj mnie okej?- Powiedział wyciągając do mnie rękę. Odsunęłam się w bok chcąc przejść, ale jego dłonie mnie zatrzymały. - Przepraszam.
- Justin wyjdź.- Nie spojrzałam w oczy chłopaka, bo wiedziała, że się złamię. W tym momencie chciałam być sama. Nienawidziłam całego świata i wszystkich, a zwłaszcza Justina i Tiffany. Jak ona mogła mnie tak samo okłamać i ukrywać coś przede mną?
- Nie wyjdę z stąd dopóki mnie nie wysłuchasz.- Spojrzałam w jego oczy i zauważyłam ten ból. Zrobiło mi go szkoda, bo nawet nie dałam mu nic wytłumaczyć. Usiadłam na swoje łóżko i założyłam ręce na piersi. Chłopak podszedł i usiadł koło mnie.
- Słuchaj musiałem wyjechać na jakiś czas. Po prostu mam taką pracę. Nie mogłem nikomu nic powiedzieć. Rozumiesz? I teraz też nie pytaj, bo po prostu nie mogę Ci powiedzieć.
- Justin Ty siebie słyszysz? Chcesz coś powiedzieć, ale  nie możesz tego zrobić. Przecież to nie ma żadnego  sensu! - Odwróciłam się w stronę chłopaka i wymachnęłam mu ręka przed twarzą.
- Słuchaj nie będę się tłumaczył przed jakąś pustą i rozpieszczoną lalunią. Nie dosyć, że przyszedłem do Ciebie chciałem Ci to wszystko powiedzieć. To ty kurwa coś odstawiasz. Nie wiesz jakie jest moje życie. Nie wiesz co robię. Nigdy nie zwierzałem się co robię i teraz jakiejś dziwce, nie pozwolę by mnie do tego zmuszała- Oczy Justina zrobiły się bardziej czarne. Jego szczęka się zacisnęła, a żyła na jego szyi pulsowała od wypełniającej go złości. Nie wiedziałam go jeszcze takiego, i strasznie przeraziłam się na ten widok.
- Nie jestem dziwką, ani pusta i rozpieszczoną lalunią. Ty w ogóle mnie nie znasz. Nie tłumacz się przede mną, nawet tego nie potrzebuję.- Wykrzyknęłam to wszystko mu w twarz, a po chwili spuściłam swój wzrok na podłogę.- Tylko nie rozumie po co tutaj przyszedłeś? Masz mnie za dziwkę i na prawdę tego nie rozumiem.- chłopak cały czas milczał. Unikał mojego wzroku. Patrzył wszędzie byle nie na mnie.- To chociaż może odpowiesz na te pytanie. Czy chciałeś mnie tylko wykorzystać a potem zostawić?- Czułam jak moje oczy wypełniały się łzami. Z całych sił próbowałam je powstrzymać. Justin wstał spojrzał na mnie i wyszedł z mojego pokoju. Samo jego zachowanie dało mi odpowiedź.
_____________________________________________________________________________________________
Przepraszam, że rozdział dopiero dziś, ale mam nadzieje, że Wam się podoba.
Jak myślicie, czy Justin na prawdę chciał ja wykorzystać? 
Co zrobi teraz Bethany?
Wszystkie swoje opinie piszcie w komentarzach.
CZYTASZ- KOMENTUJESZ