CZYTASZ- KOMENTUJESZ
__________________________________________________________________________
-Yyy...Ja- Tiffany jąkała
się, nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Tiffany do cholery
odpowiesz w końcu.- Krzyknęłam w stronę dziewczyny, przez co uniosła delikatnie
głowę, a ja zobaczyłam w jej oczach łzy.
- Bethany ja sam tego nie
wiem.- Powiedziała ocierając łzy z policzków.- Obudziłam się u niego w pokoju w
samej bieliźnie. On tak samo, ale nie wiem, czy do czegoś doszło. Kiedy to
wszystko zobaczyłam, ubrałam się i wybiegłam. Strasznie się przestraszyłam.
- Chodź tu.- Przysunęłam się do
dziewczyny i mocno ją przytuliłam. Wiedziałam, że jest to ciężka sytuacja dla
niej, bo jeżeli uprawiali seks bez zabezpieczenia, to może być w ciąży, a wtedy
jej rodzice po prostu się jej wyrzekną.
Pomimo tego, że Tiffany była
jedynaczką, to jej rodzice bardzo surowo ją traktowali. Zawsze musiała mieć
dobre oceny, wracać na czas, bo inaczej dostawała kary. Albo jej rodzice mówili
jej, że się bardzo na niej zawiedli. Tiffany nigdy nie lubiła, gdy ktoś jej tak
mówił. Zwłaszcza rodzice, zawsze starała się ich zadowolić, ale przecież nie da
się być najlepszym we wszystkich, by ktoś zawsze mógł być dumny.
- Musisz porozmawiać Fredrem
o tym co zaszło.- Powiedziałam, odsuwając od siebie dziewczynę. Ta tylko
pokiwała głową na znak, że wszystko rozumie.- Chodź bo zaraz będzie dzwonek.-
Wstałyśmy z ławki i udałyśmy się w stronę wejścia do budynku.
~*~
- Przyszedłem do Aleksandra. Dzwonił
do mnie żebym przyszedł.- Powiedziałem do jednego z ochroniarzy, stojących
przed wejściem.
Po chwili jeden z nich
otworzył mi drzwi, pozwalając wejść do środka. Poprawiłem swoja kurtkę i pewnym
krokiem wszedłem do wnętrza domu. Z
salonu wyszedł do mnie Aleksander.
- No w końcu jesteś. Siadaj,
mam dla Ciebie robotę.- Usiadłem na wskazane miejsce i czekałem na propozycję.-
Musisz zawieść towar do klienta.
- Gdzie dokładnie?- Zapytałem, drapiąc się po karku.
- Trafisz tam na pewno. Facet
mieszka w Toronto w bardzo niebezpiecznej dzielnicy. Musisz uważać, bo każdy
tam jest na jego skinięcie palcem. Będzie chciał się wymigać od zapłaty, ale
Ty na to nie pozwolisz. A jeśli tak się stanie, to możesz się pożegnać z
życiem.- Aleksander uśmiechnął się do mnie przez co mogłem ujrzeć jego złoty
ząb.
Nie bałem się jego groźby,
jeżeli można tak to nazwać. Stracił by na prawdę dobrego pracownika. Zawsze
wywiązywałem się z zadań, nawet tych niewykonywalnych. A Aleksander, ze
wszystkich swoich pracowników najbardziej chronił mnie.
Po odebraniu towaru wyszedłem
z domu i wsiadłem do swojego auta. Z piskiem opon ruszyłem w kierunku swojego
domu.
~*~
Moja kolejny dzień od kąt
Justin, ani nie pisze, ani nie dzwoni. Kompletnie nic, tak jak by zniknął z
powierzchni ziemi. Nie widziałam go od imprezy, czyli już prawie cały tydzień. Fredro tak samo nie
chciał nic powiedzieć. Podał mi adres jego domu, ale jakoś nie odważyłam się
tam pójść. Bo niby co miałabym mu powiedzieć "Hej Justin sory ze
przychodzę, ale w ogóle się do mnie nie odzywasz. Trochę to dziwne, że pozostawiłeś
mnie po tym jak się całowaliśmy. Czy chciałeś mnie wykorzystać?" Było by
to bardzo głupie i wyszłabym na jeszcze większa idiotkę.
Przez ostatni tydzień wiele
rzeczy się zmieniło, po za zniknięciem Justina. Rodzice zaczęli częściej bywać w
domu i jakoś dziwnie się zachowują. Tak samo Tiffany. Przez ostatni czas jest
dziwna. Cały czas chodzi zdenerwowana, niewyspana i niespokojna. Tak, jak by to
nie była ona. Mówi, że to przez naukę i te wszystkie sprawdziany, ale na pewno
to nie jest tego przyczyną. Po tym, jak dowiedziała się, że między nią a
Fredrem nic nie było, od tamtego czasu spotykają się ze sobą. Widzą się prawie
co dzień. Tiffany przez to musi okłamywać swoich rodziców, że idzie się do mnie
uczyć.
Przez ostatnie dni
zastanawiam się czy przypadkiem nie czuję coś do Justina. Nie mogę się na
niczym skupić bo ciągle mam go w głowie i myśli, co może robić. Doszłam do wniosku, że mi się podoba, ale na razie nic więcej. Nie mogłam przyznać, że się w nim
zakochałam, albo że go kocham bo sama jeszcze tego nie wiem.
Z moich rozmyśleń oderwał
mnie dzwoniący telefon. Szybko po niego sięgnęłam i odebrałam go:
Tiff: Hej mam nadzieję, że Ci
nie przeszkadzam?
Ja: Nie, w niczym nie
przeszkadzasz...
Tiff: To dobrze, słuchaj możemy
się spotkać?
Ja: Ale teraz przecież jest
22.
Tiff: To co jest przecież
piątek. To jak przyjdziesz?
Ja: No dobra, to gdzie się spotkamy?
Tiff: Przyjadę po Ciebie bądź
gotowa za pół godziny.
Po tych słowach rozłączyłam
się i szybkim krokiem poszłam do swojej garderoby wybrać jakieś ciuchy. Było
chłodno na zewnątrz, więc wybrałam jasne rurki, do tego koronkowy t-shirt i
zapinany sweterek. Szybkim ruchem zrobiłam sobie luźnego koczka na głowie i
lekko się pomalowałam. Nim się
spostrzegłam usłyszałam pukanie do mojego domu.
~*~
- Myślisz, że coś
podejrzewa?- Zapytałem skręcając w uliczkę, gdzie mieszka Bethany.
- Nie nic nie podejrzewa, ale
pewnie jest na Ciebie ostro wkurzona, za to, że nie odzywałeś się do niej przez
tyle czasu. Gdzie ty się w ogóle podziewałeś i czemu masz podbite oko i zabandażowaną
dłoń?
- Musiałem pozałatwiać kilka
spraw.- O tym czemu mnie nie było przez tydzień, i co się wydarzyło wiedział
tylko Fredro. Chciałem zadzwonić do
Bethany i wytłumaczyć jej to jakoś, ale potem bym musiał jeszcze bardziej
kłamać. Pisała do mnie kilka razy, i nie odpisując jej na sms czułem się jak
kretyn. Pewnie myślała, że chciałem ją wykorzystać, czy coś. Ale tak to
wyglądało całowaliśmy się, ja chciałem więcej, a potem zniknąłem. Czułem się
jak cholerny dupek, a co dopiero ona o mnie myślała.
Zaparkowałem auto pod jej
domem i cała nasza trójka skierowała się do drzwi. Tiffany nacisnęła dzwonek i
czekaliśmy, aż ktoś je nam otworzy. Od dziewczyny wiedziałem, że nie ma jej
rodziców, bo są na jakimś spotkaniu, czy gdzieś. Dla mnie to lepiej, bo nie musiałem jej gdzieś zabierać, żeby wszystko jej wytłumaczyć. Tak na prawdę, to nie wiedziałem co jej powiem. Na pewno nie mogłem powiedzieć jej prawdy. Uciekła by ode mnie od razu, słysząc" Sory, że mnie nie było, ale musiałem zawieść narkotyki do klienta. Mam nadzieję, że rozumiesz?"
Czekałem, aż w końcu bety
otworzy drzwi. Gdy zobaczyłem, że ktoś naciska klamkę lekko zacisnąłem szczękę
i czekałem na to, co ma się stać.
- He...Justin!- Bethany
otworzyła drzwi z uśmiechem na twarzy, myśląc że zobaczy w nich samą Tiffany i ewentualnie
Fredro, ale nie spodziewała się mnie.- Co ty do cholery tu robisz?
- Przyszedłem do Ciebie.- Staliśmy przed wejściem sami. Tiffany z Fredro poszli sobie, tak jak się
umawialiśmy. Pomogli mi wykonać plan, aby Bethany nie spodziewała się, że mnie
zobaczy.
- Ach tak przyszedłeś sobie
do mnie od tak, po tym jak cały tydzień się nie odzywałeś. Ja pisałam, dzwoniłam
do Ciebie jak ostatnia idiotka, a Ty nic. Jeśli chodziło Ci tylko o
wykorzystanie mnie to ja nie chce Cię więcej znać
~*~
- Ach tak przyszedłeś sobie
do mnie od tak, po tym jak cały tydzień się nie odzywałeś. Ja pisałam, dzwoniłam
do Ciebie jak ostatnia idiotka, a Ty nic. Jeśli chodziło Ci tylko o
wykorzystanie mnie to ja nie chce Cię więcej znać- Zatrzasnęłam przed nim drzwi, po czym wbiegłam do salonu. Rzuciłam się na kanapę, a z moich oczu popłynęły
łzy. Jestem emocjonalną osobą i gdy miałam w sobie za dużo różnych uczuć po
prostu wybuchałam płaczem. Tak jak teraz.
Słyszałam, jak Justin puka do
drzwi, ale ignorowałam to. Co on sobie w ogóle myślał, że zjawi się tutaj bez
żadnego uprzedzenia i wytłumaczenia i wszystko będzie dobrze. Jeśli tak uważał
to się grubo mylił.
Justin chyba sobie odpuścił, bo teraz słyszałam tylko swój oddech. Wstałam z kanapy i z powrotem poszłam do
swojego pokoju. Uchyliłam drzwi i ujrzałam, że ktoś siedzi na moim łóżku.
Otworzyłam je szerzej i zobaczyłam, że to Justin, tak po prostu sobie wszedł
do mojego pokoju.
- Co ty tu robisz?- Zapytałam, czując jak wypełnia mnie złość. Chłopak tylko spojrzał w moją stronę
i po chwili był przy mnie.
- Wysłuchaj mnie okej?-
Powiedział wyciągając do mnie rękę. Odsunęłam się w bok chcąc przejść, ale jego
dłonie mnie zatrzymały. - Przepraszam.
- Justin wyjdź.- Nie
spojrzałam w oczy chłopaka, bo wiedziała, że się złamię. W tym momencie chciałam
być sama. Nienawidziłam całego świata i wszystkich, a zwłaszcza Justina i
Tiffany. Jak ona mogła mnie tak samo okłamać i ukrywać coś przede mną?
- Nie wyjdę z stąd dopóki
mnie nie wysłuchasz.- Spojrzałam w jego oczy i zauważyłam ten ból. Zrobiło mi
go szkoda, bo nawet nie dałam mu nic wytłumaczyć. Usiadłam na swoje łóżko i
założyłam ręce na piersi. Chłopak podszedł i usiadł koło mnie.
- Słuchaj musiałem wyjechać
na jakiś czas. Po prostu mam taką pracę. Nie mogłem nikomu nic powiedzieć.
Rozumiesz? I teraz też nie pytaj, bo po prostu nie mogę Ci powiedzieć.
- Justin Ty siebie słyszysz? Chcesz
coś powiedzieć, ale nie możesz tego
zrobić. Przecież to nie ma żadnego
sensu! - Odwróciłam się w stronę chłopaka i wymachnęłam mu ręka przed
twarzą.
- Słuchaj nie będę się
tłumaczył przed jakąś pustą i rozpieszczoną lalunią. Nie dosyć, że przyszedłem do Ciebie
chciałem Ci to wszystko powiedzieć. To ty kurwa coś odstawiasz. Nie wiesz jakie
jest moje życie. Nie wiesz co robię. Nigdy nie zwierzałem się co robię i teraz jakiejś dziwce, nie pozwolę by mnie do tego zmuszała- Oczy Justina zrobiły się bardziej czarne. Jego szczęka się zacisnęła, a żyła na jego szyi pulsowała od
wypełniającej go złości. Nie wiedziałam go jeszcze takiego, i strasznie przeraziłam się na ten widok.
- Nie jestem dziwką, ani pusta i rozpieszczoną lalunią. Ty w ogóle mnie nie znasz. Nie tłumacz się przede mną, nawet tego nie potrzebuję.- Wykrzyknęłam to wszystko mu w twarz, a po chwili spuściłam swój wzrok na podłogę.- Tylko nie rozumie po co
tutaj przyszedłeś? Masz mnie za dziwkę i na prawdę tego nie rozumiem.- chłopak cały czas
milczał. Unikał mojego wzroku. Patrzył wszędzie byle nie na mnie.- To chociaż
może odpowiesz na te pytanie. Czy chciałeś mnie tylko wykorzystać a potem
zostawić?- Czułam jak moje oczy wypełniały się łzami. Z całych sił próbowałam
je powstrzymać. Justin wstał spojrzał na mnie
i wyszedł z mojego pokoju. Samo jego zachowanie dało mi odpowiedź.
_____________________________________________________________________________________________
Przepraszam, że rozdział dopiero dziś, ale mam nadzieje, że Wam się podoba.
Jak myślicie, czy Justin na prawdę chciał ja wykorzystać?
Co zrobi teraz Bethany?
Wszystkie swoje opinie piszcie w komentarzach.
CZYTASZ- KOMENTUJESZ
Jeju,czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńten blog jest cudowny <3 bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
marzwalczikochaj.blogspot.com
Boskiii... Jak zwykle!!! :-*<3
OdpowiedzUsuńSuuper *o* ale krótki :c ja nie lubię krótkich :c ale jest bardzo ciekawy :D jestem strasznie ciekawa co będzie dalej i już nie mogę się doczekać następnego ♥
OdpowiedzUsuńAaaaa, kocham to ! ♡
OdpowiedzUsuńAle cham :/
OdpowiedzUsuńNienawidzę go za to, ze ją wyzwał od dziwek