środa, 5 lutego 2014

6. I Can't Tell You

CZYTASZ- KOMENTUJESZ
__________________________________________________________________________
-Yyy...Ja- Tiffany  jąkała  się, nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Tiffany do cholery odpowiesz w końcu.- Krzyknęłam w stronę dziewczyny, przez co uniosła delikatnie głowę, a ja zobaczyłam w jej oczach łzy.
- Bethany ja sam tego nie wiem.- Powiedziała ocierając łzy z policzków.- Obudziłam się u niego w pokoju w samej bieliźnie. On tak samo, ale nie wiem, czy do czegoś doszło. Kiedy to wszystko zobaczyłam, ubrałam się i wybiegłam. Strasznie się przestraszyłam.
- Chodź tu.- Przysunęłam się do dziewczyny i mocno ją przytuliłam. Wiedziałam, że jest to ciężka sytuacja dla niej, bo jeżeli uprawiali seks bez zabezpieczenia, to może być w ciąży, a wtedy jej rodzice po prostu się jej wyrzekną.
Pomimo tego, że Tiffany była jedynaczką, to jej rodzice bardzo surowo ją traktowali. Zawsze musiała mieć dobre oceny, wracać na czas, bo inaczej dostawała kary. Albo jej rodzice mówili jej, że się bardzo na niej zawiedli. Tiffany nigdy nie lubiła, gdy ktoś jej tak mówił. Zwłaszcza rodzice, zawsze starała się ich zadowolić, ale przecież nie da się być najlepszym we wszystkich, by ktoś zawsze mógł być dumny.
- Musisz porozmawiać Fredrem o tym co zaszło.- Powiedziałam, odsuwając od siebie dziewczynę. Ta tylko pokiwała głową na znak, że wszystko rozumie.- Chodź bo zaraz będzie dzwonek.- Wstałyśmy z ławki i udałyśmy się w stronę wejścia do budynku.
~*~
- Przyszedłem do Aleksandra. Dzwonił do mnie żebym przyszedł.- Powiedziałem do jednego z ochroniarzy, stojących przed wejściem.
Po chwili jeden z nich otworzył mi drzwi, pozwalając wejść do środka. Poprawiłem swoja kurtkę i pewnym krokiem wszedłem do  wnętrza domu. Z salonu wyszedł do mnie Aleksander.
- No w końcu jesteś. Siadaj, mam dla Ciebie robotę.- Usiadłem na wskazane miejsce i czekałem na propozycję.- Musisz zawieść towar do klienta.
- Gdzie dokładnie?- Zapytałem, drapiąc się po karku.
- Trafisz tam na pewno. Facet mieszka w Toronto w bardzo niebezpiecznej dzielnicy. Musisz uważać, bo każdy tam jest na jego skinięcie palcem. Będzie chciał się wymigać od zapłaty, ale Ty na to nie pozwolisz. A jeśli tak się stanie, to możesz się pożegnać z życiem.- Aleksander uśmiechnął się do mnie przez co mogłem ujrzeć jego złoty ząb.
Nie bałem się jego groźby, jeżeli można tak to nazwać. Stracił by na prawdę dobrego pracownika. Zawsze wywiązywałem się z zadań, nawet tych niewykonywalnych. A Aleksander, ze wszystkich swoich pracowników najbardziej chronił mnie.
Po odebraniu towaru wyszedłem z domu i wsiadłem do swojego auta. Z piskiem opon ruszyłem w kierunku swojego domu.
~*~
Moja kolejny dzień od kąt Justin, ani nie pisze, ani nie dzwoni. Kompletnie nic, tak jak by zniknął z powierzchni ziemi. Nie widziałam go od imprezy, czyli już prawie cały tydzień. Fredro tak samo nie chciał nic powiedzieć. Podał mi adres jego domu, ale jakoś nie odważyłam się tam pójść. Bo niby co miałabym mu powiedzieć "Hej Justin sory ze przychodzę, ale w ogóle się do mnie nie odzywasz. Trochę to dziwne, że pozostawiłeś mnie po tym jak się całowaliśmy. Czy chciałeś mnie wykorzystać?" Było by to bardzo głupie i wyszłabym na jeszcze większa idiotkę.
Przez ostatni tydzień wiele rzeczy się zmieniło, po za zniknięciem Justina. Rodzice zaczęli częściej bywać w domu i jakoś dziwnie się zachowują. Tak samo Tiffany. Przez ostatni czas jest dziwna. Cały czas chodzi zdenerwowana, niewyspana i niespokojna. Tak, jak by to nie była ona. Mówi, że to przez naukę i te wszystkie sprawdziany, ale na pewno to nie jest tego przyczyną. Po tym, jak dowiedziała się, że między nią a Fredrem nic nie było, od tamtego czasu spotykają się ze sobą. Widzą się prawie co dzień. Tiffany przez to musi okłamywać swoich rodziców, że idzie się do mnie uczyć.
Przez ostatnie dni zastanawiam się czy przypadkiem nie czuję coś do Justina. Nie mogę się na niczym skupić bo ciągle mam go w głowie i myśli, co może robić. Doszłam do wniosku, że mi się podoba, ale na razie nic więcej. Nie mogłam przyznać, że się w nim zakochałam, albo że go kocham bo sama jeszcze tego nie wiem.
Z moich rozmyśleń oderwał mnie dzwoniący telefon. Szybko po niego sięgnęłam i odebrałam go:
Tiff: Hej mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzam?
Ja: Nie, w niczym nie przeszkadzasz...
Tiff: To dobrze, słuchaj możemy się spotkać?
Ja: Ale teraz przecież jest 22.
Tiff: To co jest przecież piątek. To jak przyjdziesz?
Ja: No dobra, to gdzie się spotkamy?
Tiff: Przyjadę po Ciebie bądź gotowa za pół godziny.
Po tych słowach rozłączyłam się i szybkim krokiem poszłam do swojej garderoby wybrać jakieś ciuchy. Było chłodno na zewnątrz, więc wybrałam jasne rurki, do tego koronkowy t-shirt i zapinany sweterek. Szybkim ruchem zrobiłam sobie luźnego koczka na głowie i lekko się pomalowałam.  Nim się spostrzegłam usłyszałam pukanie do mojego domu.
~*~
- Myślisz, że coś podejrzewa?- Zapytałem skręcając w uliczkę, gdzie mieszka Bethany.
- Nie nic nie podejrzewa, ale pewnie jest na Ciebie ostro wkurzona, za to, że nie odzywałeś się do niej przez tyle czasu. Gdzie ty się w ogóle podziewałeś i czemu masz podbite oko i zabandażowaną dłoń?
- Musiałem pozałatwiać kilka spraw.- O tym czemu mnie nie było przez tydzień, i co się wydarzyło wiedział tylko Fredro.  Chciałem zadzwonić do Bethany i wytłumaczyć jej to jakoś, ale potem bym musiał jeszcze bardziej kłamać. Pisała do mnie kilka razy, i nie odpisując jej na sms czułem się jak kretyn. Pewnie myślała, że chciałem ją wykorzystać, czy coś. Ale tak to wyglądało całowaliśmy się, ja chciałem więcej, a potem zniknąłem. Czułem się jak cholerny dupek, a co dopiero ona o mnie myślała.
Zaparkowałem auto pod jej domem i cała nasza trójka skierowała się do drzwi.  Tiffany nacisnęła dzwonek i czekaliśmy, aż ktoś je nam otworzy. Od dziewczyny wiedziałem, że nie ma jej rodziców, bo są na jakimś spotkaniu, czy gdzieś. Dla mnie to lepiej, bo nie musiałem jej gdzieś zabierać, żeby wszystko jej wytłumaczyć. Tak na prawdę, to nie wiedziałem co jej powiem. Na pewno nie mogłem powiedzieć jej prawdy. Uciekła by ode mnie od razu, słysząc" Sory, że mnie nie było, ale musiałem zawieść narkotyki do klienta. Mam nadzieję, że rozumiesz?"  
Czekałem, aż w końcu bety otworzy drzwi. Gdy zobaczyłem, że ktoś naciska klamkę lekko zacisnąłem szczękę i czekałem na to, co ma się stać.
- He...Justin!- Bethany otworzyła drzwi z uśmiechem na twarzy, myśląc że zobaczy w nich samą Tiffany i ewentualnie Fredro, ale nie spodziewała się mnie.- Co ty do cholery tu robisz?
- Przyszedłem do Ciebie.- Staliśmy przed wejściem sami. Tiffany z Fredro poszli sobie, tak jak się umawialiśmy. Pomogli mi wykonać plan, aby Bethany nie spodziewała się, że mnie zobaczy.
- Ach tak przyszedłeś sobie do mnie od tak, po tym jak cały tydzień się nie odzywałeś. Ja pisałam, dzwoniłam do Ciebie jak ostatnia idiotka, a Ty nic. Jeśli chodziło Ci tylko o wykorzystanie mnie to ja nie chce Cię więcej znać
~*~
- Ach tak przyszedłeś sobie do mnie od tak, po tym jak cały tydzień się nie odzywałeś. Ja pisałam, dzwoniłam do Ciebie jak ostatnia idiotka, a Ty nic. Jeśli chodziło Ci tylko o wykorzystanie mnie to ja nie chce Cię więcej znać- Zatrzasnęłam przed nim drzwi, po czym wbiegłam do salonu. Rzuciłam się na kanapę, a z moich oczu popłynęły łzy. Jestem emocjonalną osobą i gdy miałam w sobie za dużo różnych uczuć po prostu wybuchałam płaczem. Tak jak teraz. 
Słyszałam, jak Justin puka do drzwi, ale ignorowałam to. Co on sobie w ogóle myślał, że zjawi się tutaj bez żadnego uprzedzenia i wytłumaczenia i wszystko będzie dobrze. Jeśli tak uważał to się grubo mylił.
Justin chyba sobie odpuścił, bo teraz słyszałam tylko swój oddech. Wstałam z kanapy i z powrotem poszłam do swojego pokoju. Uchyliłam drzwi i ujrzałam, że ktoś siedzi na moim łóżku. Otworzyłam je szerzej i zobaczyłam, że to Justin, tak po prostu sobie wszedł do mojego pokoju.
- Co ty tu robisz?- Zapytałam, czując jak wypełnia mnie złość. Chłopak tylko spojrzał w moją stronę i po chwili był przy mnie.
- Wysłuchaj mnie okej?- Powiedział wyciągając do mnie rękę. Odsunęłam się w bok chcąc przejść, ale jego dłonie mnie zatrzymały. - Przepraszam.
- Justin wyjdź.- Nie spojrzałam w oczy chłopaka, bo wiedziała, że się złamię. W tym momencie chciałam być sama. Nienawidziłam całego świata i wszystkich, a zwłaszcza Justina i Tiffany. Jak ona mogła mnie tak samo okłamać i ukrywać coś przede mną?
- Nie wyjdę z stąd dopóki mnie nie wysłuchasz.- Spojrzałam w jego oczy i zauważyłam ten ból. Zrobiło mi go szkoda, bo nawet nie dałam mu nic wytłumaczyć. Usiadłam na swoje łóżko i założyłam ręce na piersi. Chłopak podszedł i usiadł koło mnie.
- Słuchaj musiałem wyjechać na jakiś czas. Po prostu mam taką pracę. Nie mogłem nikomu nic powiedzieć. Rozumiesz? I teraz też nie pytaj, bo po prostu nie mogę Ci powiedzieć.
- Justin Ty siebie słyszysz? Chcesz coś powiedzieć, ale  nie możesz tego zrobić. Przecież to nie ma żadnego  sensu! - Odwróciłam się w stronę chłopaka i wymachnęłam mu ręka przed twarzą.
- Słuchaj nie będę się tłumaczył przed jakąś pustą i rozpieszczoną lalunią. Nie dosyć, że przyszedłem do Ciebie chciałem Ci to wszystko powiedzieć. To ty kurwa coś odstawiasz. Nie wiesz jakie jest moje życie. Nie wiesz co robię. Nigdy nie zwierzałem się co robię i teraz jakiejś dziwce, nie pozwolę by mnie do tego zmuszała- Oczy Justina zrobiły się bardziej czarne. Jego szczęka się zacisnęła, a żyła na jego szyi pulsowała od wypełniającej go złości. Nie wiedziałam go jeszcze takiego, i strasznie przeraziłam się na ten widok.
- Nie jestem dziwką, ani pusta i rozpieszczoną lalunią. Ty w ogóle mnie nie znasz. Nie tłumacz się przede mną, nawet tego nie potrzebuję.- Wykrzyknęłam to wszystko mu w twarz, a po chwili spuściłam swój wzrok na podłogę.- Tylko nie rozumie po co tutaj przyszedłeś? Masz mnie za dziwkę i na prawdę tego nie rozumiem.- chłopak cały czas milczał. Unikał mojego wzroku. Patrzył wszędzie byle nie na mnie.- To chociaż może odpowiesz na te pytanie. Czy chciałeś mnie tylko wykorzystać a potem zostawić?- Czułam jak moje oczy wypełniały się łzami. Z całych sił próbowałam je powstrzymać. Justin wstał spojrzał na mnie i wyszedł z mojego pokoju. Samo jego zachowanie dało mi odpowiedź.
_____________________________________________________________________________________________
Przepraszam, że rozdział dopiero dziś, ale mam nadzieje, że Wam się podoba.
Jak myślicie, czy Justin na prawdę chciał ja wykorzystać? 
Co zrobi teraz Bethany?
Wszystkie swoje opinie piszcie w komentarzach.
CZYTASZ- KOMENTUJESZ






6 komentarzy:

  1. ten blog jest cudowny <3 bardzo mi się podoba
    zapraszam do mnie
    marzwalczikochaj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskiii... Jak zwykle!!! :-*<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuper *o* ale krótki :c ja nie lubię krótkich :c ale jest bardzo ciekawy :D jestem strasznie ciekawa co będzie dalej i już nie mogę się doczekać następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaa, kocham to ! ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale cham :/
    Nienawidzę go za to, ze ją wyzwał od dziwek

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy dodany komentarz!
Jest to dla mnie bardzo ważne.
Więc jeszcze raz dziękuję za te komentarze!