- Córciu my musimy wyjść. Mamy obiad z moim szefem. Zostaniesz z Davidem my będziemy potem. Pieniądze są w kuchni na stole i jak byś czegoś potrzebowała to dzwoń, dobrze?- Mama przeczesała ręką moje włosy i ucałowała w czoło. W odpowiedzi tylko pokiwałam głową i dalej leżałam w swoim łóżku, oglądając "Ostatnią Piosenkę" w telewizji.
Wczorajszy dzień przespałam. Budziłam się tylko żeby coś zjeść, albo skorzystać z łazienki. Przez chwilę rozmawiałam z Davidem, bo zauważyła, że jest zdenerwowany i miał podbite oko. Nie chciał mi nic powiedzieć, ale przyzwyczaiłam się do tego, bo przecież jestem ostatnią osobą, która się wszystkiego dowiaduje. Tak właściwie to nikt mi nic nie mówił. Wszystko muszę wyciągać siłą. Teraz nawet Tiffany nic mi nie mówi. Praktycznie nasze rozmowy polegają na "Co tam u Ciebie słychać?" i "Jak z Fredro?". Strasznie się oddaliłyśmy od siebie. Nie chcę osądzać Fredro, ale to wszystko zaczęło się, kiedy zaczęła się z nim spotykać. Ma zły wpływ na nią, ale jeżeli Tiffany jest szczęśliwa, nie będę się wtrącać w jej życie...
- Hej, mała zamierzasz dziś wstać?- Do pokoju wszedł David i usiadł na skraju mojego łóżka. Usiadłam na przeciwko chłopaka i zatrzymałam lecący film.
- Nie wiem, nie czuję się jeszcze najlepiej. Ten cholerny nos cały czas mnie boli, przez co czasami kręci mi się w głowie.- Złapałam za mój nos i przejechałam placem w złóż jego linii.
- Jak sobie chcesz. Ja jadę na miasto, jak chcesz to możesz ze mną jechać?
- Nie dzięki. Raczej zostanę w domu. Może później przejdę się na spacer ale to na tyle. Baw się dobrze.- Ucałowałam przyjaciela w policzek i po chwili wyszedł.
Z powrotem ułożyłam się w łóżku i puściłam film. Uwielbiałam go. Mimo, że oglądałam go miliard razy zawsze na nim płaczę. Jest to najlepszy film jaki kiedykolwiek oglądałam.
Bamp Bamp
Sięgnęłam po swój telefon i zobaczyłam wiadomość od Justina.
Nie miałem okazji Cię przeprosić. Dasz się gdzieś wyciągnąć?
Szybko wystukałam na ekranie odpowiedź i wysłałam ją Justinowi.
Przecież to był wypadek. Dostałam niechcący. A co do wyjścia to nie mam ochoty. Nos cały czas mnie boli.
Ok. Ale następnym razem nie odpuszczę. Zdrowiej Księżniczko i jeszcze raz przepraszam. xoxo
Głupio się uśmiechnęłam do ekranu i wysłałam Justinowi uśmieszek. Głupia emotikonka, a sprawia, że się uśmiecham, ale my tak dziewczyny mamy, że cieszymy się z głupich rzeczy takich jak te.
Wygramoliłam się z łóżka i zeszłam do kuchni. Na stole były pieniądze, o których mówili rodzice. Sięgnęłam do szafki, by znaleść coś słodkiego. Znalazłam ostatnią paczkę oreo, jedną czekoladę i cole. Wzięłam swoje zapasy i powróciłam do łóżka.
- No to zaczynamy.- Otworzyłam czekoladę i zaczęłam ją jeść jak batonika. Innym mogłoby się wydawać, że to jest dziwne, i że jest za słodkie. Ale dla mnie nie. To była zwyczajna rzecz, jak dla mnie.
~*~
Było już dość późno Davida i rodziców nadal nie było. David był na mieście, a potem napisał, że jedzie na imprezie, a rodzice zasiedzieli się na obiedzie. Siedziałam sama w domu, oglądając filmy. Postanowiłam obejrzeć "Obecność". Okropnie się bałam, ale i tak lubiłam oglądać horrory. Pewnie sąsiedzi słyszeli niekiedy moje krzyki, ale nie obchodziło mnie to. Film w końcu się skończył, a ja jeszcze ze strachem poszłam do łazienki wziąć prysznic. Nie powiem strasznie się bałam. Też tak macie, że jak obejrzycie jakiś horror to czujecie czyjąś obecność? Tak. Właśnie tak miałam. Przy każdym roku czułam, że ktoś mnie obserwuję. Ręcznikiem zawinęłam swoje ciało i poszłam do pokoju po piżamy. Wróciłam do łazienki i się przebrałam. Zanim weszłam do ciemnego pokoju, otworzyłam na oścież drzwi i pobiegłam zapalić światło w pokoju, a potem wróciłam do łazienki zgasić tam światło. Chyba nie tylko ja mam tak, że gdy się boję ciemności po prostu biegam od jednego włącznika światła do drugiego. Weszłam do łóżka, by ułożyć się do spania, gdy usłyszałam tak, jak by ktoś był przy moim pokoju. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju, ale nikogo nie było. Znów usłyszałam czyjeś kroki i cichy głos. Serce miałam w gardle z przerażenia. Zapaliłam lampkę, ale dalej nic nie widziałam.
Ktoś zaczął pukać do okna od balkonu. Strasznie bałam się tam podejść do tego okna, bo kto by miał mnie odwiedzać o 22 wieczorem? Ostrożnie podeszłam do okna i zobaczyłam czyjąś sylwetkę w kapturze.
- Bethany otworzysz czy mam tutaj stać tak całą noc?- Osoba podeszła bliżej okna i ponownie zapukała w szybę.
- Justin ty jesteś chory?! Nie mogłeś napisać czy coś? Jestem sama nawet nie wiesz jak się bałam! Myślałam, że to jakiś zabójca czy pedofil.- Z moich ust wyszedł dźwięk frustracji. Tupnęłam nogą w podłogę i patrzyłam na Justina, który był rozbawiony całą tą sytuacją.- Z czego ty się śmiejesz?
- Z Ciebie.- Odpowiedział, chowając ręce za plecami.
- Po co tu przyszedłeś o 22? - Zapytałam nadal, trzymając swoje ręce na piersi. Złość po woli zemnie uchodziła, ale nadal moje serce biło jak szalone.
- Okej jak nie chcesz żebym tutaj był to mogę sobie iść.- Justin zaczął wycofywać się do barierki balkonu. Złapałam go za rękaw do bluzy i przyciągnęłam do siebie.
- Wchodź.- Przepuściłam go, żeby wszedł do pokoju. Ten nadal trzymał ręce za plecami i szedł tak, żebym nie widziała co trzyma z tyłu. Zaśmiałam się sama do siebie i także weszłam do pokoju. Zamknęłam drzwi upewniając się, że na pewno są one zamknięte.
- Justin cc-o tt-o?- Odwróciłam się w stronę chłopaka. Moja twarz spotkała się z bukietem czerwonych róż. Moje oczy znacznie się rozszerzyły, a usta upadły na dół. Wyglądałam jak ryba z kreskówek, która się przestraszyła.
- To dla Ciebie. Chciałbym Cię przeprosić za Twój nos. Czuję się winy za to wszystko.- Bieber wręczył mi kwiaty, które teraz był w moich dłoniach.
- Justin nie trzeba było. Mówiłam przecież że to był wypadek.- Złapałam jeden kwiat i zaczęłam go wąchać, jednocześnie czując jak moje policzki robią się różowe. Może wydać się to dziwne, albo i nie ale nigdy nie dostałam kwiatów od chłopaka od tak. Wiadomo jakieś bukieciki od przyjaciół, taty i dziadka to tak, ale w innej sytuacji to nie.
- Uwierz że trzeba było.-Justin odebrał ode mnie kwiaty i położył je na biurku.- Mówiłaś, że jesteś sam w domu.
- Tt-a-kk.- Wyjąkałam, czując ciepło Justina na swojej szyji.
- Może byśmy to wykorzystali.- Chłopak nachylił się do mojego ucha i pocałowała płatek ucha. Przez ciało przeszedł mnie dreszcz, a nogi się ugięły przez co objęłam mocniej Justina w ramionach.
- W każdej chwili ktoś może wrócić do domu.- Odsunęłam się od Justina ze strasznie wielki trudem. Pewnie wiecie jak ciężko oprzeć się chłopakowi, który się wam podoba i do tego strasznie pociąga, a jeśli nie to sobie to wyobraźcie. To tak jak by dwa magnezy były strasznie do siebie przymocowane i jeden z nich nie można oderwać od drugiego.
- Nie psuj chwili.- Justin ponownie się do mnie zbliżył i lekko musnął moje usta. Niestety teraz nie mogłam się powstrzymać i powtórzyłam ruch chłopaka. Pocałunek przeszedł dalej. Nasze języki walczyły o dominacje...
- Córciu już jesteśmy. Zejdź na dół mamy coś dla Ciebie.- Do domu wrócili rodzice. Czy oni zawsze musza psuć taką chwilę? Razem z Justinem oderwaliśmy się od siebie.
- Lepiej będzie gdy już pójdę.- Justin otworzył okno podszedł jeszcze do mnie i musnął mnie w policzek po czym wyszedł.
Zamknęłam okno, poprawiłam swoją bluzkę i zeszłam do rodziców.
- O co chodzi?- Spytałam, wchodząc do kuchni.
- Oh jak dobrze, że jeszcze nie śpisz.- A jak mogłam nie spać skoro weszliście do domu zaczęliście mnie strasznie głośno wołać? A po za tym popsulićie pocałunek z Justinem?- Ostatnio myśleliśmy z tatą o Tobie i o Twoich wynikach w szkole. Są bardzo dobre. Postanowiliśmy, że damy Ci mały prezent na tą okazje. Mieliśmy dać Ci to za dwa tygodnie, na zakończenie roku, ale wiesz, że nie wytrzymałabym tyle. Masz rozpakuj to.- Mama wręczyłam mi małą torebeczkę. Była one ze sklepu Ntinga. Był to strasznie drogi sklep. Biżuteria tam kosztowała fortunę. Spojrzałam niepewnie w stronę rodziców, a mam tylko kiwnęła głową, abym otworzyła pudełeczko. Spojrzłam jeszcze raz na twarze moich rodziców. Tata tak samo jak i mam byli bardzo szczęśliwi. Włożyłam dłoń do torebeczki i wyjęłam kwadratowe pudełeczko i delikatnie je otworzyłam.
- Mamo przecież to kosztowało fortunę nie możecie na mnie wydawać swoich ostatnich pięniędzy tylko za to, że ukończyłam szkołę z dobrymi wynikami.- W pudełeczku była srebrna bransoletka z małymi diamencikami po bokach. Na środku wisiał mały lew.
- Nie przesadzaj, a zresztą wiemy na co mamy wydawać pieniądze.- Odpowiedział mój tata, patrząc na zawieszkę na bransoletce. Moje usta delikatnie się poruszyły. Nie mogłam nic powiedzieć, bo byłam pod wielkim zachwytem.
- Wybraliśmy lwa, żeby mówił Ci, że pomimo wszystko zawsze masz być silna. - Mama podeszła do mnie i przytuliłam mnie. Odwzajemniłam jej uścisk, po chwili, podchodząc do mojego taty. Podziękowałam im i wróciłam do swojego pokoju.
Siedziałam na łóżku i przyglądałam się bransoletce, która była juz na mojej dłoni.- Będzie mi przypominać, że zawsze pomimo wszystko mam być silna.-powtórzyłam słowa mamy i przejechałam kciukiem po zawieszce, jaką był lew. Położyłam się do łóżka i starałam usnąć.
~*~
Jeszcze tylko ostatnia godzina i w końcu wrócę do domu. Każdy patrzył na jeszcze trochę spuchnięty nos przez co czułam się jeszcze bardziej zażenowana. Rano nałożyłam na niego sporą ilość korektora, ale i tak było widać, że jest spuchnięty i siny. Muszę przeżyć ten cholerny w-f i wrócę do mojego pokoju, gdzie będę mogła zanurzyć się w moim łożu i spać cały dzień. Dobrze, że są to ostatnie tygodnie tego piekła. Za dwa tygodnie wakacje, będę mogła spać do późna, wracać późno, spotykać się z przyjaciółmi, imprezować no i wyjechać do San Francisco. Niedawno wysłałam list do uczelni w Kalifornii. Od dziecka marzyłam, by tam dalej się uczyć. Obiecałyśmy sobie z Kellsey, że pójdziemy tam razem, poznamy jakiś przystojniaków, wyjdziemy za nich i będziemy żyły szczęśliwe. Ale najwidoczniej los miał inne plany. Nigdy nie rezygnowałam ze swoich planów przez to wszystko co się stało. Wiem, że Kellsey nie pozwoliła by mi niszczyć marzeń, przez nią chociaż wiem, że będzie to bolało na myśl, że ona miała być tam ze mną...
Bemp Bemp
Z mojego telefonu wydobył się dźwięk essemesa. Wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i przejechałam kciukiem po ekranie. Była to wiadomość od Justina.
O której kończysz szkołę?
Szybkim ruchem odpisałam nadal, kierując się do szatni szkolnej.
Za godzinę mam jeszcze w-f. :(
To debrze będę na Ciebie czekał przed wejściem.
Schowałam telefon do kieszeni, bo rozległ się dzwonek. Weszłam do szatni, gdzie dziewczyny zaczęły się przebierać. Wstydziłam się pokazywać swoje ciało. Inne dziewczyny miały wspaniałe ciało, a ja agh szkoda gadać. Szybko wzięłam koszulkę na w-f i spodenki i nałożyłam je na siebie. Włosy związałam w kucyk i wyszłam z pomieszczenia, kierując się na sale. Po chwili reszta dziewczyn zaczęła wychodzić z szatni. Każda z nich miała obcisłe spodenki i krótkie bluzki. Nie bez powodu bo dziś mieliśmy mieć zajęcia z chłopakami. Na sale weszła trenerka.
- Wychodzimy wszyscy na boisko dziś trochę pobiegamy.- Nie chętnie doszłam do drzwi. Nienawidziłam biegać. Jedna z najgorszych rzeczy jakie mogłabym robić na w-f. Kosz, siatkówka, ale nie biegi. Przecisnęłam się przez drzwi i usiadłam na ławce.
-Panno Grose juz jesteś zmęczona. Nawet nie zaczęliśmy ćwiczyć, a Ty już siedzisz. Wstawaj, albo będziesz biegać za karę.- Przewróciłam oczami i ustałam w szeregu. Inne dziewczyny nadal chichotały i poprawiały swoje spodenki by bardziej było im widać dupy. Nauczycielka sprawdziła obecność i zaczęłyśmy biegać.
Musze przyznać kondycji ja nie miałam. Zawsze jakoś się wymigałam od nie ćwiczenia, ale nie tym razem. Biegłyśmy już 5 kółko, a ja już miałam zadyszkę. Chciałam na chwilkę ustać, ale rozległ się dźwięk gwizdka.
- Bethany biegaj dalej, albo na prawdę zostaniesz po lekcji i będziesz biegać.- O. Mój. Boże to jakiś cud, ta małpa użyła mojego imienia.
Uśmiechnęłam się i biegłam dalej. Chłopacy tak samo biegali w kółko. Dziewczyny kręciły dupami, podginając swoje koszulki, że niby było im gorąco. Czułam się jak w klubie ze striptizem. Biegłam kolejne okrążenie, kiedy zobaczyłam jakąś postać na trybunach. Biegałam, patrząc się cały czas w tamtym kierunki.
- Justin.- Powiedziałam sama do siebie
- Yy co? Mrowiłaś coś?- Chłopak, który biegł obok mnie najwidoczniej usłyszał, że wypowiedziałam imię chłopaka, chociaż powiedziałam je bardzo, bardzo cicho.
- Yyy nic.- Odparłam i trochę przyspieszyłam. Z tyłu usłyszałam tylko jak chłopak mówi "dziwaczka".
Justin siedział na trybunach i uważnie mnie obserwował. Podśmiewał się bo widział, że nie daje już rady. Ciekawe jaką on ma kondycję? Czy on w ogóle chodzi do szkoły? Znów spojrzałam w stronę chłopaka, który siedział tam oparty. Podniósł rękę i pomachał mi. Uśmiechnęłam się i również mu odmachałam.
- Możecie już kończyć. Idźcie do szatni przebierzcie się i idźcie do domu.- Trenerka krzyknęła, przez co każdy się zatrzymał. Byłam strasznie zmęczona. Jedyną rzeczą o jakiej marzyłam to był zimny prysznic.
Ruszyłam w kierunku do szatni, aby być tam pierwsza. Wpadłam do szatni i do razu sięgnęłam po butelkę z woda. Dziewczyny powtórzyły to samo co ja, po czym zaczęłyśmy się przebierać. Ubierałam swoja bluzkę, kiedy drzwi od szatni się otworzyły. Dziewczyn zaczęły krzyczeć, a ja tylko złapałam koszulkę i zakryłam się nią.
- Nie przesadzajcie, jestem pewien że się już pieprzyłyście z chłopakiem, wiec juz widziano was nago to po co się drzecie.- Justin szedł w moim kierunku, przedzierając się przez tłum tych idiotek. Moje usta delikatnie wygięły się w łuk, powodując na mojej twarzy uśmiech. Nie wyobrażam sobie, co by trenerka z nim zrobiła, gdyby wiedziała, że tu wszedł. Dobrze, że od razu idze do domu.
- Justin co Ty tu robisz? Nie powinno Cię tu być.- Powiedziałam nadal, trzymając rękę na koszulce. Przez Justina czułam się jeszcze bardziej nieswojo.
- Przyszedłem po Ciebie Księżniczko nie cieszysz się?- Chłopak bardziej się do mnie zbliżył i pocałował w policzek.
- Cieszę się, ale musisz z stąd wyjść one chcą się przebrać, ale także i ja.- Spojrzałam w stronę dziewczyny, które bez problemu zaczęły ściągać swoje bluzki i spodenki, zerkając czy Justin na nie patrzy. Przewróciłam oczami, widząc jak one się ślinią na jego widok i robią wszystko, aby zauważył ich pół nagie.
- Skarbie nie bądź zazdrosna, a zresztą przecież widziałem Cię już nagą.- Justin powiedział to głośniej niż powinien, przez co dziewczyny się odwróciły w moją stronę. Zaczęły chichotać, przez co zrobiłam się cała czerwona.
- Justin zwariowałeś! Wiesz ze one teraz będą gadać, a zresztą nie widziałeś mnie nagiej tylko w staniku.- Uderzyłam pięścią w rękę Justina, przez co delikatnie drgnął.
- Nie denerwuj się skarbie. Będę na Ciebie czekał na zewnątrz pośpiesz się, bo mam dla Ciebie niespodziankę. - Justin zbliżył się do mnie i pocałował mnie w usta, zgłębiając pocałunek. Swoje dłonie położył na moich gołych biodrach i zjeżdżał niżej. Jedną ręką nadal trzymałam koszulkę a drugą objęłam jego szyję. Justin ścisnął moje pośladki, przez co lekko jęknęłam w jego usta, upuszczając swoją koszulkę. Bieber przygryzł moją górną wargę, odsuwając się ode mnie. Nie zwróciłam uwagi, że stoję w samym staniku. Justin stał przede mną i patrzył na mnie od góry do dołu, robiąc ten swój łobuzerski uśmieszek. Nie powiem uwielbiałam ten uśmiech.
Szybko złapałam za koszulkę. Justin wyszedł, a ja ubrałam się do końca. Dziewczyny zaczęły gadać o tym, co zaszło w szatni. Jedne się śmiały drugie był nadal w szoku, a jeszcze inne patrzyły na mnie, jak by miały mnie zabić. W głowie chodziło mi tylko " Tak całowałam się z tym chłopakiem, który wygląda jak Bóg seksu." Możecie mi tylko zazdrościć, bo na Was w ogóle nie spojrzał".
~*~
-Justin, gdzie my tak właściwie jedziemy?- Spytałam po raz setny od kąt Justin pomógł mi wsiąść do swojego auta. Jechaliśmy od jakiejś godziny, a on nadal nie chciał mi nic powiedzieć.
- Musisz być taka dociekliwa. To jest niespodzianka. Jak Ci powiem to juz nie będzie niespodzianka.- Odpowiedział, skupiając się na jeździe.
- Nie lubię niespodzianek.- Odparłam krzyżując swoje dłonie na piersi. Wiem, że zachowywałam się jak małe dziecko, ale nie lubiłam czekać na niespodzianki, zwłaszcza tak długo. Justin tylko zaśmiał się pod nosem i dalej skupiał się na prowadzeniu auta.
Włączyłam radio i zaczęłam skakać po stacja. Nie znalazłam żadnej pasującej mi piosenki, więc wyłączyłam radio i usiadłam wygodnie w siedzeniu.
- Jus jesteśmy.- Justin zatrzymał samochód na jakimś odludziu.
- Justin Ty chyba sobie żartujesz. Czemu przywiozłeś mnie na totalne odludzie?- Zapytałam ponownie, rozglądając się do dokoła. Wszędzie był piach i skały, jak bym była na pustyni.
- Nie nie żartuję, a teraz załóż to.- Chłopak wręczył mi jakąś chustkę. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale wzięłam ją i zawiązałam ją sobie oczy, jednak zawiązałam ją tak żebym widziała wszystko. Justin podszedł do mnie i sprawdził czy coś widzę.
- Bethany nie jestem głupi widzę, że specjalnie sobie związałaś oczy tak, żeby wszystko widzieć.- Justin poprawił mi przepaskę, tak że teraz na prawdę nic nie widziałam. Jęknęłam tyko cicho i złapałam się ramienia Justina. Ten ściągnął moją dłoń i splótł nasze palce.
Szliśmy jakiś czas. Nie pytałam o nic, czekając na to co ma się wydarzyć i co mam zobaczyć.
- To już tu, zdejmij przepaskę.- Justin zatrzymał nas, przez co buchłam w jego plecy. Potarłam swoje czoło i powoli zdjęłam opaskę.
- Justin tt-oo...
_________________________________________________________________________________
Przepraszam, ze rozdział tak długo się nie pojawił, ale miałam dużo nauki i po za tym choroba mnie złapała i nie miałam siły.
Mam nadzieję, że spodoba się Wam ten rozdział. Kolejny postaram się dodać jak najszybciej. Uwierzcie, że nie jest łatwo pisać, kiedy ma się dużo nauki. Pisze wolnych chwilach i nie zawsze bo tez chcę odpocząć od nauki.
Jak myślicie, gdzie Justin zabrał Bethany?
Czy Justin na prawdę chcę tylko zabawić się Bethany?
CZYTASZ-KOMENTUJESZ
Świetny<3<3<3
OdpowiedzUsuńJuż czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńNie mogę z akcji w szatni :p
Wspaniały :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :*
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuń