poniedziałek, 17 lutego 2014

10. The Time Flies


~*~

- Bieber, raczej co Ty tutaj robisz!- David krzyknął w stronę Justina. Obaj stali się zdenerwowani.
Widać, że Fredro, jak i Justin znali się z Davidem. Tylko ja nie wiedziałam, o co tutaj w tym wszystkim chodzi. Justin stał przed Davidem, wpatrując się w niego ze wzrokiem zabójcy. Widziałam jak jego pięść się zaciska.
- Słuchaj nie chcę się tutaj bić Bieber.- Syknął David, a Justin jeszcze gorzej się zdenerwował i podszedł bardzo blisko mojego przyjaciela.
- Nie będziesz mi rozkazywać Squaier. Zrobię to co zechcę, a Ty nie zapomnij, że wisisz mi jeszcze sporą sumę pieniędzy.- Dłonie Justina zacisnęły się na koszulce Davida. Nie słyszałam, co konkretnie Justin mówi do chłopaka, bo muzyka strasznie głośno grała, ale z ruchu jego warg mogłam wyczytać, że nie jest to coś miłego.
- Chłopacy, ej nie zamierzacie się tutaj bić.- Weszłam pomiędzy nich, aby zapobiec bójce.
- Haha widzę, że nadal nie masz jaj i dziewczyna Cię broni.- Justin zaczął drwić z Davida. Wciąż jego szczęka była napięta z nerwów. Wyglądał jeszcze groźniej, niż w  poprzednia noc.
- Bieber idź zajmij się zaliczaniem kolejnych panienek, tylko do tego jesteś stworzony.- David nie zamierzał się poddawać i nie dał z siebie żartować.
- Pożałujesz tego!- Wykrzyknął Justin i wycelował w szczękę Davida. Niestety stałam pomiędzy nimi i to ja dostałam cios. Dostałam mocno w nos. Złapałam za niego ręką i poczułam jak po mojej dłoni spływa krew. Dalej nic nie pamiętam bo zemdlałam.

~*~

Próbowałam otworzyć swoje oczy, ale wszystko na marne. Cała głowa mnie bolała, nie mówiąc o nosie. Czułam, jak by ktoś przywalił mi w niego młotkiem. Dosłownie. Otarłam dłońmi oczy, ułatwiając im otwarcie. Zobaczyłam ostre światło, które mnie zraziło, i ponownie zamknęłam oczy
- Co się dzieje, gdzie ja jestem?- Wyszeptałam ochrypłym głosem. Miałam strasznie sucho  w gardle.
- Połóż się. Musisz jeszcze odpocząć.- Odpowiedział mi znajomy głos. Znów spróbowałam otworzyć oczy i tym razem mi się udało. Przed sobą ujrzałam Davida, który siedział na rogu mojego łóżka. Obok siebie miał brudny od krwi ręcznik. Od razu złapałam za swój nos i lekko syknęłam.
-Ała. Cholera czy on nie jest złamany?- Zapytałam, kierując swój wzrok w stronę przyjaciela.
- Nie był u Ciebie lekarza i jest tylko mocno stłuczony. Przez jakiś czas będzie opuchnięty, ale będzie wszystko w porządku.- David się do mnie przysunął i siedzieliśmy bardzo blisko.- Pamiętasz coś z wczorajszego wieczoru?
- Wszystko do czasu kiedy zemdlałam co się ze mną działo?- Zapytałam ponownie, opadając na swoje łóżko.
David odpowiedział mi, że po tym jak dostałam niechcący od Justina to zemdlałam prawdopodobnie przez ból i na widok krwi. Nigdy nie lubiłam patrzeć na coś związanego z krwią, operacjami i czymś w podobnego, bo od razu robiło mi się nie dobrze i słabo. Więc po tym jak zemdlałam Justin wyniósł mnie na zewnątrz. Wszyscy próbowali mnie jakoś ocucić. Przebudziłam się na chwilkę, ale po chwili znów usnęłam. Fakt, że była mocno pijana nie pomagał w wybudzeniu mnie. Już nie byłam nie przytomna tylko po prostu spałam. Justin odwiózł mnie i  Davida do domu. Wyobrażam sobie, jak się kłócili podczas tej jazdy. Potem David zaniósł mnie do łóżka, obmył nos i sam poszedł spać. Rano przyszedł lekarz, bo mama po niego zadzwoniła. Powiedział, że z moim nosem nie jest tak źle. Rodzice pytali się jak to się stało, ale David wymyślił, że tańczyłam i niechcący jakaś dziewczyna walnęła mnie łokciem.
- Dziękuję Ci, że nie powiedziałeś im prawdy. Tak to nigdy by nie pozwolili mi spotkać się z Justinem. I już widzę, co by mój tata zrobił z nim.- Uśmiechnęłam się w stronę chłopaka, ale ten na wieść o Justinie, znów się spiął.- Powiesz mi co zaszło między Tobą i Justinem i skąd się znacie?
- Bethany wiesz, że mówię Ci wszystko, ale nie nie mogę Ci tego powiedzieć. Dla Twojego dobra.- Powiedział David, a na ostatnie słowo chwycił moja dłoń i delikatnie ją ścisnął.
- Tak wszyscy chcecie dla mnie dobra, ale prawda jest taka, że jak nie dowiem się prawdy to nie będę wiedzieć czego unikać. Nie rozumiesz? Justin tak samo nie chce mi powiedzieć czym się zajmuje i czemu jest pobity. Chociaż Ty mi powiedz, o co w tym wszystkim chodzi.- David delikatnie się zaśmiał. Nie wiem czemu ta cała sytuacja go śmieszy. Wszyscy wokół mnie się zmieniają okłamują mnie, a go to po prostu śmieszy.
- Na prawdę nie mogę Ci powiedzieć. Zapytaj się Biebera może on coś Ci powie, ale ja na prawdę nie mogę Ci nic powiedzieć.- Chłopak wstał i ucałował mnie  w policzek po czym wyszedł z pokoju.
Położyłam się z powrotem do łóżka. Poczułam jak mój telefon dzwoni.
Tiff: Jak się czujesz?
ja: Oprócz silnego kaca i bólu nosa to jest wspaniale.
Tiff: To dobrze. Słuchaj chciałabym Ci się czymś pochwalić
Ja: Tak?
Tiff: Jestem z Fredrem.
Ja: Wiedziałam, że bedziecie razem zwłaszcza po wczorajszym. Tak się cieszę kochanie. Mam nadzieję, że Wam się uda. Słuchaj jestem strasznie zmęczona.
Tiff: Tak oczywiście. Wypoczywaj. Kocham Cię.
Odłożyłam telefon i ponownie usnęłam.

~*~

- W końcu jesteś Squaier- Syknłąłem w stronę nadchodzącego chłopaka.
- Czego chciałeś Bieber. Nie mam tyle czasu i zgaduję, że na Ciebie też czeka jakaś lalunia.
- Nie radzę Ci tego robić.- Oparłem się ponownie o swój samochód.- Oboje wiemy, że wisisz mi jeszcze sporą sumę kasy.
- Nie bój się oddam Ci ją.- David stał na przeciw mnie, opierając się o zaparkowany samochód.
- Nie wątpię w to- zaśmiałem się.- Chodzi o Bethany. Nie może się dowiedzieć o tym, co było między nami kilka lat temu.
- Ty mnie uważasz za idiotę Bieber- Przerwałem mu.- Po części.
- Nie narażę Bethany na to wszystko i Ty najlepiej jak byś się od niej odwalił.- założyłem swoje dłonie na piersi i stanąłem bliżej chłopaka.
- Bo co bo pożałuję tego?- Nie mogłem wytrzymać tego głupiego uśmieszku Davida i przywaliłem mu prosto w jego oko. Chłopak złapał się za nie, ale po chwili chciał mi wymierzyć cios.
- Nie radzę.- Złapałem jego dłoń.
- Nie będziesz mi rozkazywać, ze ma się nie widywać z Bethany. Tak na prawdę to chciałem tylko zabawić się z nią i ją zostawić, ale widzę że robi Ci to na złość, że się z nią widuję, więc będę robił to dalej.  Do zobaczenia Squaier.- Wsiadłem do samochodu. Wyciągnąłem kluczyk z kieszeni i wystawiłem dłoń przez okno. Zwolniłem, gdy byłem przy aucie Davida i przeciągnąłem wzdłuż jego samochodu linię kluczykiem po czym krzyknąłem.- Czekam na pieniądze do końca tygodnia.- Po czym odjechałem w stronę swojego domu.
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Mi obecnie się podoba. Liczę na Wasze komentarze. Chcę coś zobaczyć ponieważ na dzień jest bardzo dużo wyświetleń ale mało komentarzy. Chciałabym zobaczyć ile takich stałych czytelników tutaj wchodzi, więc dodajcie chociaż jeden komentarz. Naprawdę może to być nawet kropka.
CZYTASZ- KOMENTUJESZ

6 komentarzy:

Dziękuję za każdy dodany komentarz!
Jest to dla mnie bardzo ważne.
Więc jeszcze raz dziękuję za te komentarze!