PRZECZYTAJCIE INFORMACJĘ POD ROZDZIAŁEM.
***Bethany***
Staliśmy chwilkę, czekając na wejście do środka. Gd weszłam do środka, zauważyłam kolejkę, która miała oprowadzać Nas po tym domu. Justin pomógł mi wejść do wagoniku i
po chwili sam do niego wsiadł. Kolejka ruszyła, a w całym pomieszczeniu zgasły światła. Nie powiem, że się nie bałam, bo bym skłamała. Kolejka zaczęła jechać
po woli, a po chwili coś na nas spłynęło. Czułam na swoich rękach lepką ciecz.
Na samą myśl co to może być skrzywiłam się. Widziałam, że Justin lekko się
podśmiewał. Widział, że jestem lekko przerażona, a on po prostu tam siedział i się
z wszystkiego śmiał. Kolejka przyspieszała i po chwili na zakręcie lekko nas zarzuciło. Znów coś na nas
spadło i czułam jak coś po mnie chodzi. Krzyknęłam i bez zastanowienia
przybliżyłam się do Justina. Ten się do mnie uśmiechnął i objął mnie ramieniem.
Czułam się wtedy pewniej, ale niespodzianki, które czekały na nas później nadal
mnie przerażały. Gdy coś na mnie spadało, albo wyskakiwało za rogu darłam się, ile sił w płucach. Gdy za
każdym razem się przeraziłem czułam silniejszy uścisk chłopaka.
Po przejażdżce widziałam, że
nie tylko ja byłam przerażona. Wszyscy ludzie łapali się za klatki piersiowe,
żeby uspokoić oddech. Tylko Justin stał tam niczego sobie jak by wyszedł z
normalnego miejsca.
- Z czego się śmiejesz?- Zapytałam o chichotającego się chłopaka.
- No przestań to nawet nie
było straszne.- Powiedział uspokajając się powoli.
- Jak to nie?! To był najstraszniejszy
dom, w jakim byłam.- Odpowiedziałam przerzucając swój ciężar ciała na lewy bok,
łapiąc się za biodra.
- Chociaż powiem, że fajnie
się tuliłaś- Justin przygryzł wargę i po chwili zrobił ten swój cwaniacki uśmieszek.
- Co? Przytuliłam się do
Ciebie raz, a potem Ty objąłeś mnie ramieniem i nie mogłam się wyrwać.- Chciałam jakoś się obronić, ale wiedziałam, że to ja się do niego tuliłam.
Głupio mi było się przyznać, że wtedy czułam się bezpieczniej.
- Niech Ci będzie, chociaż ja
wiem swoje.- Justin złapał mnie za ramię i lekko popchał do przodu , żebym szła.
- Gdzie idziemy?- Zapytałam.
- Musisz mieć jakąś pamiątkę
z tego dnia.
Nic nie odpowiedziałam tylko
dalej szłam za Justinem. Musiałam się przedzierać przez ludzi, mimo tego, że
Bieber torował mi drogę. Po chwili byliśmy przy jakimś straganem z różnymi
miśkami, zabawkami, balonami i innymi rzeczami.
- Chciałbym coś wygrać- Powiedział Justin do brodatego mężczyzny, który stał po przeciwnej stronie.
- Dobrze, jeżeli to dal tej
panienki.- Wskazał na mnie głową.- To proponuję tego miśka.
Mężczyzna pokazał nam
wielkiego pluszowego pieska. Uśmiechnęłam się na sam widok tego miśka. Mimo tego,
że jestem dorosła w moim pokoju miałam jeszcze trochę pluszaków z dzieciństwa,
a ten był by jeszcze dla mnie wyjątkowy, bo był by od Justina.- Co ja gadam to
normalny misiek nie ma żadnego znaczenia, że byłby od niego.- Moje sumienie protestowało
każdej myśli o Justinie, próbowałam je jakoś zignorować, ale zawsze wtrącało
się w niewłaściwej chwili.
Justin zapłacił za bilet, by
mógł zagrać. Jego zadaniem było walnąć młotkiem więcej niż 3 bobry. Zadanie
niby łatwe, ale one szybko się pojawiały i znikały, kilka na raz w innych
miejsca. Justin przypatrzył się chwilę, bobrom i po chwili zaczął je zbijać.
Moje oczy rozszerzyły się na ten widok, bo trafiał w każdego. Dla mnie to był wyczyn,
bo nie jestem dobra w takiego typu zabawach. Nie mogłam śledzić każdego
wzrokiem, a tu mowa co je zbić. Po paru minutach z maszyny wydobył się śmieszny
dźwięk, oznajmiający, że Bieber wygrał.
- Proszę bardzo.- Mężczyzna
wręczył Justinowi ogromnego Paluszaka. Chłopak szedł w moim kierunku. Widziałam
w jego oczach niepewność, radość, i coś dziwnego, czego nie mogłam odkryć.
- To dla Ciebie Księżniczko.-
Justin podszedł do mnie nieznacznie blisko i wręczył mi pluszaka. Widać było,
że się zakłopotał, bo jego ręka delikatnie pociągnęła za włosy.
Przytuliłam chłopaka i nie
wiadomo z jakiego powodu pocałowałam go w policzek. Gdy się odsunęłam od razu
się zawstydziłam. Nie chciałam tego zrobić. Zakryłam włosami moje policzki, by
Justin ich nie zauważył. Nie udało mi się to bo po chwili usłyszałam jego
złośliwy, a zarazem seksowny śmiech.
- Z czego się śmiejesz?- Zapytałam lekko zirytowana.
- Z Ciebie?- Justin ponownie
podszedł do mnie blisko i złapał mnie za rękę.
- Jestem, aż takim wielkim
powodem do śmiechu?- Zapytałam, ciągle patrząc mu w oczy. Możecie uwierzyć mi
na sławo, jego oczy przyciągały uwagę. Były hipnotyzujące. Jedno spojrzenie nie
wystarczało, żeby odkryć coś w tym chłopaku.
- Dla mnie tak.- Justin
przerwał mi moje gapienie się na niego. - Chodźmy na tamtą kolejkę.- Chłopak wskazał placem na duże koło młyńskie.
Zawsze bałam się na tym jeździć,
w jakiejkolwiek kolejce, ale nie chciałam wyjść ponownie na głupią przed
Justinem. Po chwili byliśmy już w
wagonie do tej kolejki. Sprawdziłam kilka razy czy nie wypadnę z siedzenia.
Justin jak zawsze się śmiał.
- Może chcesz bym Cię przytulił. Wiesz wtedy nie wypadniesz.- Niby powiedział to z pewnością, a z drugiej strony
widziałam u niego zakłopotanie.
- Chciałbyś. - Powiedziałam przewracając
oczami.
- Jak sobie chcesz, ale jak
wypadniesz to nie będzie moja wina.- Justin lekko się ode mnie dosunął i
pokazał mi, że mogę wsypać. W dodatku szybko odsunął moją nogę przez co się
ześlizgnęłam lekko w dół.
- Wiesz co może tak dla
bezpieczeństwa się zgodzę. Ale tylko dla bezpieczeństwa. - Podkreśliłam
ostatnią część. Bieber przybliżył się do mnie i objął mnie ramieniem. Przysunęłam się do niego nie pewnie, a
kolejka zaczęła jechać w górę.
Nie było tak strasznie, bo wszystko poruszało
się nawet wolno. Patrzyłam z góry na całe miasteczko. Wszystko wyglądało tak
pięknie. Widziałam rodziny, które świetnie spędzają ze sobą czas. Rodziców ze
swoimi dziećmi, które były tak szczęśliwe
z pobytu tutaj. Patrząc na tą chwile zdałam sobie sprawę, że w ogóle nie
spędza czasu z moją rodziną. Zrobiło mi się tak dziwnie smutno, ale wszystko to
przerwało dziwny dzięki kolejki.
- Co się dzieje?- Zapytałam
przestraszona Justina. Nie odpowiedział mi, ale w
zamian rozległ się z głośników głos.
" Wszyscy, którzy
obecnie znajdują się w konie młyńskim, prosimy o cierpliwość. Już
przystąpiliśmy do naprawy."
- Co?!- Krzyknęłam
panicznie.- To chyba jakiś żart.- Strasznie się wkurzyłam i dostałam jakiegoś
ataku paniki. Byłam kilkanaście metrów nad ziemią w kolejce, która się popsuła.
- Bety uspokuj się wszystko
będzie dobrze.- Justin złapał moją twarz w dłonie i skierował w swoja stronę.
Patrzył w moje oczy. Mogłam z nich wyczytać, że na prawdę nie mam czego się
bać.
Po chwili się uspokoiłam i
siedziałam na swoim siedzeniu. Ciągle nie pewnie patrzyłam w dół, ale nie było
tak źle jak na początku.
- Wszystko już dobrze?- Justin
zapytał, łapiąc mnie za rękę. Spojrzałam na nasze dłonie, a potem w jego oczy. Patrzyliśmy
się na siebie przez chwilę, po czym Justin od tak mnie do siebie przytulił, w
ten sposób, że opierałam głowę na jego ramieniu, a on obejmował mnie ramieniem.
Jego dłoń wylądowała na mojej tali i lekko poruszała się w górę i dół.
- Nie ciesz się tak.- Powiedziałam czując, że Bieber ma ten swój cwaniaczkowaty uśmiech.
- Los chce żebym spędzał w Tobą
więcej czasem to czemu miałbym się nie cieszyć?
*** Justin***
- Los chciał żebym spędzał z Tobą
więcej czasu, to czemu miałbym się nie cieszyć?- Powiedziałem. Nie miałem tego
na myśli, bo Bethany była normalną laską, z którą spędzałem czas. Nie mam
nadziei, że to spotkanie zakończy się tak jak spotkania z innymi laskami, ale to
było coś innego. Ta dziewczyna była inna. Czułem się przy niej sobą, chociaż
tak na prawdę nie mogłem jej wyjawić kim jestem, bo by od razu ode mnie
uciekła. Nie chciałem ją w sobie rozkochać, by potem ją zostawić, tak ja to
robiłem przeważnie. Po prostu była kolejną laską, z którą się spotykałem dla
zabicia czasu. Przynajmniej tak mi się wydaje.
- Kompletnie nie wiem co odpowiedzieć.-
Bety była zakłopotana moimi słowami. Nie dziwiłem jej się, że tak na nią
działałem. Te czerwienienie, chichoty, wzdychanie. Wszystko to znałem.
- To nic nie mów skarbie.- Wiedziałem,
że będę tego zawołał, ale z drugiej strony nie mogłam się powstrzymać, by
posmakować jak smakują jej usta. Mimo tego, że nie chciałem mieć z nią nic
wspólnego, to coś mnie do niej ciągnęło.
Zbliżyłem się do niej blisko,
przez co czułem jej przyspieszony uśmiech. Pocałowałem ją lekko w policzek po
czy lekko zacząłem jeździć swoimi ustami po jej szyi. Składałem lekkie
pocałunki na niej. Wiedziałem, że to je czuły punkt, bo lekko jęknęła, gdy
zacząłem ssać jej skóra w jednym miejscu. Po zrobieniu malinki, złapałem za jej
podbrudek. Patrzyłem jej w oczy i widziałem w nich lekkie zdenerwowanie,
podniecenie i radość. Zbliżyłem się do jej ust, kiedy odtrącił mnie głośny
pisk.
" Drodzy uczestnicy
młyńskiego koła, oznajmiamy, że kolejka została naprawiona i właśnie rusza
dalej".
Spojrzałem w czy Bety ostatni
raz i odsunąłem się na swoje miejsce. Przygryzłem wargę i przejechałem dłonią
po swoich włosach. Bethany również usiadła na swoim miejscu i widziałem, że
była zakłopotana. Nie powiem, że napaliłem się z tym momencie na tą laskę.
Po chwili zjechaliśmy na dół.
Szybko podniosłem barierkę bezpieczeństwa i pomogłem wyjść Bethany. Spojrzała
na mnie niepewnie, po czym podała mi rękę. Szliśmy w ciszy nie odzywając
się do siebie. Czasem spojrzałem w jej
stronę, ale ona w moją nie. Trzymała tylko swojego pluszaka, którego jej dałem.
- Odwiozę Cię do domu.- Powiedziałem, zwracając się w stronę dziewczyny. Spojrzała chwilę w moją stronę,
ale tylko kiwnęła głową na znak odpowiedzi.
Szliśmy w stronę samochodu.
Odebrałem od niej pluszaka, po czym położyłem go na tylne siedzenie. Otworzyłem
drzwi Bety i po chwili sam usiadłem na swoim miejscu. Odpaliłem silnik i
ruszyłem z miejsca.
Droga tak samo przebiegała w
ciszy. Nie wiem czemu, ale ani ja ani ona nie mogliśmy wydusić z siebie żadnego
słowa. Nigdy nie jechałem z laską, która by siedziała cicho. Zawsze paplała o
sobie i o różnych pierdołach, i właśnie to lubiłem w Bety, że jest inna niż
wszystkie laski.
- Słuchaj jutro jest niedziela,
ale jest organizowana impreza. Chcesz ze mną pójść?- Spojrzałem w stronę
dziewczyny, oczekując odpowiedzi.
- Tak, jasne.- Odpowiedziała
ochrypiałym głosem.- O której jest ta impreza?
- O 21:00. Chcesz to możesz
wziąć ze sobą jakąś swoją przyjaciółkę.- Tak na serio nie chciałem, by przyprowadzała
jakąś laskę, która pewnie jest stuknięta. Zrobiłem to tylko po to bo
wiedziałem, że będzie czuła się pewniej.
- Dzięki, zadzwonię po tym do
Tiffany. - Powiedziała, kładąc swoje swoje dłonie na kolana.
- Będzie tam mój przyjaciel, Fredro.
Na pewno się zaprzyjaźnią.
- Tak na pewno. Tiffany to
dusza towarzystwa.- Bethany lekko się uśmiechnęła i był to pierwszy raz od momentu, kiedy mięliśmy się pocałować.
Zaparkowałem auto przed jej
domem. Jak zawsze otworzyłem jej drzwi. Bethany wysiadła i ustała, opierając się
o zamknięte już drzwi.
- Słuchaj to co było w
kolejce, to...
- Nic się nie stało.- Bethany
dokończyła, moje słowa. Stała, patrząc się w swoje buty.
Tak samo jak wtedy przybliżyłem
się do niej. Podniosłem jej głowę, tak aby jej oczy patrzyły w moje. Odgarnąłem
jej włosy, lekko za ucho i przejechałem kciukiem po policzku. Zamknęłam na
chwilę oczy na ten ruch, dając znak, że mogę posunąć się dalej. Zbliżyłem się
jeszcze bliżej i nasze ciała były ze sobą zetknięte, w takim stopni, że odczuwałem
jak jej klatka nerwowo podnosi się. Objąłem ją w telli, zaczynając
pocałunki na jej szyi. Spojrzałem szybko na jej twarz. Miała zamknięte oczy i
delikatnie przygryzła wargę. Swoimi ustami jeździłem, od szyi w górę zatrzymując się na płatku
jej ucha. Wyszeptałem w jej ucho: " Jesteś moją Księżniczką." i dalej
ciągnąłem moje pocałunki. Spojrzałem w jej oczy, złączając nasze głowy. Czułem
jaj ciepły oddech na moich ustach. Jej dłonie delikatnie jeździły po mojej głowie,
pociągając lekko za włoski. Można było wyczuć miedzy nami te napięcie i
pożądanie. Swoimi ustami zmierzałem w jej kierunku, już czułem ich smak...
- Bethany, nie powinnaś być
już w domu?- z jej domu wyszedł chyba jej tata. Stał w drzwiach i patrzył się
na nas. Nie wiedziałem od kiedy to robił. Spojrzałem w oczy Bethany. Wiedziałem,
że była bardzo mocno zakłopotana, a jej policzki dosłownie płoną od
zawstydzenie. Szybko weszła swojego pluszka i pobiegła do domu.
_________________________________________________________________________________
Rozdział bardzo mi się podoba. Kolejny będzie zapewne za tydzień w sobotę, tak jak zawsze.
We serie postaram się pisać częściej, chociaż nie wiem czy mi się to uda.
Wczoraj byłam na premierze filmu Believe i jednym słowem CUDNY. Przepłakałam dużą część filmu, ale warto było tam być. Wszyscy mówili o jakiejś niespodziance na koniec i okazała się, żebył to film dedykowany dla Avalonne.
Mam nadzieję, że tym co byli an premierze także podobał się film.
Wszystkich, którzy wchodzą na mojego bloga i czytając opowiadani, prosiłabym o pozostawienie komentarza. Nie wiem, ile osób to czyta i czy to w ogóle ma jakiś sensc
Pozdrawiam.
Jak będę miała czas to na pewno przeczytam, może nawet dziś :)
OdpowiedzUsuńJa cię obserwuje teraz ty ;))))
Przeczytam jutro. bo ja tu choruje ;C
OdpowiedzUsuńI obserwuje teraz ty :P :**
Dziękuję, za obserwację. Także Was już obserwuję :P
OdpowiedzUsuńMiłego czytania :>
Boski :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :>
*o* zajebistyy <3 jestem z bloga http://alldayallnightbaby.blogspot.com i zgadzam się na propozycję ;) udostępnię link twojego bloga na moim i jeżeli się zgodzisz też prosiłabym o to :) Będę czytać ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję, że się zgodziłaś na obserwację i za to, że udostępnisz link do mojego bloga oczywiście zrobię to samo, przy kolejnych rozdziałach.
Usuń:)
Usuń